Jeszcze kilka lat temu nic nie wskazywało na to, że Tomasz Lis zostanie ogarnięty antyreligijną manią. W latach 90. w blasku fleszy wziął ślub kościelny, w 2005 r. relacjonował uroczystości pogrzebowe papieża Polaka Jana Pawła II.
Jego antykościelna mania dała o sobie znać, gdy trafił w 2008 r. do TVP, gdzie za zgodą ówczesnego prezesa TVP Andrzeja Urbańskiego dostał program „Tomasz Lis na żywo”. Jednak dopiero stanowisko naczelnego „Newsweeka” pozwoliło mu rozwinąć skrzydła w pełnej okazałości. Czego tam nie ma! Jak za starych, komunistycznych czasów jest o zboczeniach i pazerności katolickich księży, są też nuty antysemickie i antynarodowe. A wszystko to jest podlane sosem nowoczesności i politycznej poprawności.
Ostatnio Lis uraczył swoich czytelników wywiadem z Jerzym Urbanem – „Goebbelsem stanu wojennego”. W tym konkretnym wypadku śmiało można powiedzieć, że uczeń przerósł nauczyciela. Brukowa obrzydliwość tygodnika „Nie” Urbana, stworzonego przez funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki, jest małą zabawką w porównaniu z obecnym „Newsweekem”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Kania