15 lat temu zawaliła się hala Międzynarodowych Targów Katowickich. W katastrofie zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych, 26 z nich doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski.
Każdego roku przy pomniku, wybudowanym w pobliżu zawalonej hali, składane są kwiaty i zapalane znicze. Pamięć ofiar czczą ich bliscy, uczestnicy akcji ratowniczej i przedstawiciele władz.
W tym roku, ze względu na pandemię koronawirusa, nie zaplanowano wspólnej uroczystości, delegacje lokalnych i regionalnych władz oraz służb mundurowych mają oddzielnie składać kwiaty przed pomnikiem. Brama umożliwiająca do niego dostęp będzie otwarta od rana - poinformowali przedstawiciele wojewody śląskiego.
W sobotę, 28 stycznia 2006 r. w pawilonie nr 1 – największym na terenie MTK – odbywały się targi gołębi pocztowych. Dach hali zawalił się około godz. 17:15. Wielu osobom będącym wtedy w pawilonie udało się z niego wyjść o własnych siłach i bez obrażeń. Na dachu o powierzchni hektara zalegała warstwa śniegu i lodu.
W kulminacyjnym momencie akcji ratowniczej – między pierwszą a drugą w nocy – na miejscu pracowało ponad 1,3 tys. strażaków, ratowników górniczych i medycznych, policjantów, goprowców i żołnierzy. Wydobytych z rumowiska rannych przewożono do szpitali m.in. w Chorzowie, Katowicach, Siemianowicach Śląskich i w Sosnowcu.
Pierwszy etap akcji ratowniczej zakończył się po kilkunastu godzinach, w niedzielę 29 stycznia. Później na gruzowisko kilka razy wchodzili ratownicy z psami wyspecjalizowanymi w poszukiwaniu zwłok.
Na początku lutego rozpoczęły się prace rozbiórkowe. W ich trakcie wydobyto ciała pozostałych poszkodowanych, ostatnie – 14 lutego. Posadzkę hali udało się całkowicie odsłonić 19 lutego. Wtedy było już pewne, że ostateczny bilans tragedii to 65 zabitych. Wśród nich było dziewięciu cudzoziemców.
Katowicka prokuratura okręgowa zamknęła śledztwo latem 2008 r. Ustaliła, że na katastrofę złożyły się błędy i zaniechania już w fazie projektowania hali, a także jej użytkowania i nadzoru nad budynkiem. Z opinii biegłych wynika, że główną przyczyną katastrofy były błędy w projekcie wykonawczym pawilonu. Odbiegał on znacząco od sporządzonego prawidłowo projektu budowlanego. Według biegłych, pawilon mógł runąć w każdej chwili, już od momentu wybudowania go. Przed katastrofą hala kilkakrotnie ulegała awarii.
Proces karny w sprawie katastrofy toczył się od maja 2009 r. i był jednym z największych w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości. Prokuratura oskarżyła pierwotnie 12 osób – jedna z nich dobrowolnie poddała się karze, inny oskarżony zmarł w trakcie procesu, a sprawa kolejnego została wyłączona do odrębnego postępowania ze względu na stan zdrowia. Podczas siedmiu lat odbyło się ponad 200 rozpraw, które – jak obliczył jeden z adwokatów – trwały blisko 1250 godzin. W sprawie zgromadzono ponad 300 tomów akt głównych. Przed sądem przesłuchano 141 świadków, zeznania wielu innych odczytano. Opinie składało aż pięć zespołów biegłych.
Wyrok w pierwszej instancji zapadł przed Sądem Okręgowym w Katowicach w czerwcu 2016 r., a prawomocne rozstrzygnięcie – we wrześniu 2017 r. przed katowickim sądem apelacyjnym. Sąd ten wymierzył kary od 1,5 do 9 lat więzienia pięciu oskarżonym, a cztery osoby uniewinnił – przedstawicieli firmy budującej halę i byłego członka zarządu spółki MTK Nowozelandczyka Bruce'a R.
Najsurowszą karę, 9 lat więzienia, wymierzył projektantowi hali Jackowi J., któremu przypisał umyślne sprowadzenie katastrofy z zamiarem ewentualnym. Uznał, że J. mógł liczyć się z tym, że budowla może się zawalić. Nie miał stosownych uprawnień do projektowania budowli. Ponadto skazani zostali: były członek zarządu spółki MTK Ryszard Z. na 2 lata więzienia, były dyrektor techniczny spółki Adam H. na 1,5 roku, rzeczoznawca budowlany Grzegorz S. – na 2 lata i były inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie Maria K. – na 2 lata.
W listopadzie 2018 r. Sąd Najwyższy oddalił kasacje wobec pięciorga skazanych i orzeczenie w tym zakresie jest ostateczne. Uchylił zaś uniewinnienie Bruce'a R. i przekazał jego sprawę ponownie do II instancji. W drugim procesie odwoławczym katowicki sąd apelacyjny uznał R. za winnego i w listopadzie 2019 r. skazał go prawomocnie na 1,5 roku więzienia za przyczynienie się do katastrofy. Sąd Najwyższy, do którego w sierpniu 2020 r. trafiła kasacja, w grudniu 2020 r. nie wstrzymał wykonania orzeczenia wobec R. Termin rozpoznania samej kasacji nie został dotychczas wyznaczony - poinformowano w SN.
Po katastrofie do sądów wpłynęło około stu jednostkowych spraw o odszkodowania i zadośćuczynienia. Sądy zwykle przychylały się do roszczeń, choć zasądzały odszkodowania, zadośćuczynienia i renty w niższej kwocie, niż domagali się poszkodowani – od kilku do kilkuset tysięcy złotych.
Początkowo rodziny ofiar i ranni w katastrofie kierowali swoje roszczenia pod adresem spółki MTK, ale później także do Skarbu Państwa, podkreślając, że on był samoistnym posiadaczem terenu, na którym stała hala (MTK tylko dzierżawiły teren). To stanowisko podzielały sądy, które uznały, że odszkodowania powinno wypłacić właśnie państwo.
Strona powodowa wskazywała ponadto na zaniedbania władzy publicznej w zakresie nadzoru budowlanego, które przyczyniły się do katastrofy.
W styczniu 2019 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie, który orzekał w sprawie pozwu zbiorowego około 90 bliskich ofiar katastrofy prawomocnie uznał, że państwo odpowiada za tę katastrofę. Oddalił apelację Prokuratorii Generalnej od wyroku I instancji, w którym sąd okręgowy uznał, że cywilną odpowiedzialność za katastrofę ponosi Skarb Państwa.
Konsekwencją tamtego wyroku była ugoda zawarta pomiędzy stronami w listopadzie 2019 r. Na jej mocy pod koniec 2019 r. Skarb Państwa za pośrednictwem chorzowskiego samorządu - na terenie którego znajdowała się hala - wypłacił 79 poszkodowanym osobom łącznie ponad 15 mln zł. Zgodnie z postanowieniami ugody, poszkodowani zostali podzieleni na dwie grupy. Pierwsza – małżonkowie, rodzice i dzieci ofiar – otrzymali po 125 tys. zł zadośćuczynienia i 75 tys. zł odszkodowania. W drugiej grupie znalazło się rodzeństwo zmarłych w katastrofie. Wypłacono im po 25 tys. zł zadośćuczynienia i 25 tys. zł odszkodowania.