Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Andrzej Stękała dla Niezalezna.pl: Nie przestanę być kelnerem!

To historia, która nadaje się na filmowy scenariusz. Dwa lata temu wiele wskazywało na to, że zaledwie 23-letni wówczas Andrzej Stękała skończy ze skokami narciarskimi. Dziś sportowiec z Zakopanego to największy, obok Kamila Stocha, wygrany w polskiej kadrze skoczków. Najpierw mocno przyczynił się do wywalczenia przez biało – czerwonych brązowego medalu w lotach narciarskich, a w niedzielę rywalizację w Turnieju Czterech Skoczni zakończył na wysokim szóstym miejscu.

Andrzej Stękała
Andrzej Stękała
fot. TVP Info

Niezalezna.pl: - Po zwycięstwie w Turnieju Czterech Skoczni narodowym idolem został Kamil Stoch. Pana natomiast określa się mianem „cichego bohatera” reprezentacji Polski. Jak pan sobie radzi z szumem, jako powstał wokół pana?

Andrzej Stękała: - Nie dopuszczam tego do siebie. Skupiam się na pracy i cieszę skokami. Nie tylko tymi dobrymi, ale również mniej udanymi. Doceniam to, gdzie jestem. Pierwszy raz słyszę, że ktoś nazywa mnie bohaterem. To bardzo miłe. Motywuje, żeby dawać z siebie jeszcze więcej.

- O co chodziło z tym zakładem z Piotrem Żyłą, którego stawką był „Złoty Bażant”?

- Założyliśmy się, który z nas skończy TCS wyżej w klasyfikacji generalnej. Ostatecznie Piotrek był lepszy o jedną lokatę. Nie miałem wyjścia – postawiłem mu to słowackie piwo, ale spożyliśmy je razem (śmiech).

- Dwa lata temu o tej porze był pan w sportowym czyśćcu. Kiedy trener Stefan Horngacher wyrzucił pana z reprezentacji, rozważał pan, czy skończyć ze skokami?

- Różne myśli się pojawiały. Takie, żeby dać sobie z tym wszystkim spokój, również. Ale to było chwilowe. Trener kadry B Maciek Maciusiak postawił mnie do pionu i sprawił, że znowu poczułem głód skoków.

- Co było przyczyną konfliktu z Horngacherem?

- Nie nazwałbym tego konfliktem. Nie było tak, że się kłóciliśmy, bo... nawet nie było kiedy. Tłumaczyłem sobie, że muszę dostosować się do skoków, a nie skoki do mnie. Po prostu uważałem, że każdy skoczek jest inny i styl treningu powinien być dostosowany indywidualnie pod zawodnika. Trener chyba patrzył na to inaczej, bo narzucał mi jak mam trenować. To mi nie odpowiadało.

- Kto pana przywrócił do sportowego życia, Maciej Maciusiak czy obecny szkoleniowiec reprezentacji Polski Michal Doleżal?

- Wspierało mnie bardzo wiele osób. Na początku, po wyrzuceniu z kadry – Maciek Maciusiak, z którym trenowałem w drużynie B, ale także ludzie z Polskiego Związku Narciarstwa, trener Doleżal, koledzy z drużyny, którzy podtrzymywali mnie na duchu. Myślę, że koniec sezonu będzie dobrym momentem, by wszystkim życzliwym mi osobom podziękować. Na własnej skórze przekonałem się, jak bardzo prawdziwe jest powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

- Kiedy został pan usunięty z reprezentacji, to podjął pracę w restauracji „Chata Zbójnicka”. Kelnerowanie to ciężki kawałek chleba?

- Skoki są zdecydowanie trudniejsze, ale zawód kelnera też nie jest łatwy. Szczególnie, kiedy trzeba w dobrym tempie obsłużyć wielu gości. Marsz ze stertą pełnych jedzenia talerzy, nie należy do prostych.

- Wypadały z rąk?

- Do perfekcji mi daleko, ale na szczęście nie uszczupliłem zastawy. Miałem tylko jeden mały wypadek. Na początku pracy stłukłem butelkę coli.

- Teraz, kiedy może się pan już w stu procentach poświęcić skokom, zrezygnuje pan z posady kelnera?

- Przede wszystkim, to zawsze, nawet, gdy odsunięto mnie od kadry, trenowałem na sto procent, bo skoki to moje życie. Dlatego tu nic się nie zmieniło. Co do kelnerowania, to nie ma opcji, żebym zrezygnował z tej pracy. Właściciele „Chaty Zbójnickiej” wyciągnęli do mnie rękę, kiedy byłem w trudnej sytuacji i zawsze im będę za to wdzięczny. Nic tego nie zmieni. Na sto procent.

- Po sukcesach w mistrzostwach świata w lotach i Turnieju Czterech Skoczni dostał pan podwyżkę?

- Nie, ale ani na nią nie liczę, ani jej nie oczekuję. Po mistrzostwach właściciele i koledzy z pracy urządzili na moją cześć małą imprezę. To było bardzo miłe...

- Co pan chce jeszcze osiągnąć w tym sezonie?

- Nie narzucam sobie żadnych celów. Chcę się cieszyć każdym skokiem.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Andrzej Stękała

Piotr Dobrowolski