Daje do myślenia od jakiegoś czasu istny wysyp chińskiej i rosyjskiej propagandy w mediach społecznościowych. Im bardziej niepokojące wieści, im bardziej rozgorączkowane społeczeństwo, tym bardziej podatne jest na współczesną propagandę, która bazuje na tysiącach, jeśli nie setkach tysięcy „anonimowych użytkowników”, „zwykłych ludzi”, którzy znają „najprawdziwszą prawdę”, jakimś trafem zwykle – jeśli lepiej przyjrzeć się tematowi – najkorzystniejszą dla strategicznych interesów despotycznego Wschodu.
Nie należy oczywiście przesadzać w drugą stronę: nie każdy, kto napisze sceptyczny komentarz choćby o pandemii i szczepieniach, jest płatnym „ruskim trollem” czy piszącym zupełnie „za bezdurno” pożytecznym idiotą. Myślę, że na twardy koronasceptycyzm mocno pracował od dekad polski system zdrowia i edukacji. W rezultacie rosną nam pokolenia jakby wykształcone, tyle że w najbardziej nieraz fascynujący sposób łączące różne elementy naukowej wiedzy z kompletnymi zabobonami i spiskowymi teoriami. A to daje niemałe pole do manewru obcym wywiadom, które wiedzą, że z pomocą dezinformacji można rozkładać albo destabilizować społeczeństwa niejako od środka. Zacznijmy o tym naprawdę poważnie myśleć.