- Gdyby święta i ferie odbywały się normalnie, to po "miesiącach wyrzeczeń, czekałby nas efekt jojo"- powiedział prof. Norbert Maliszewski, szef Centrum Analiz Strategicznych. - Bądźmy solidarni, bądźmy odpowiedzialni. Czeka nas miesiąc, dwa takich dużych wyrzeczeń. Pamiętajmy, że branża turystyczna na wiosnę miała ogromne straty, które udało się nadrobić w okresie letnim. Podobnie może być teraz - dodał.
W sobotę premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że m.in. hotele dla turystów i placówki gastronomiczne będą zamknięte do 27 grudnia. Poinformował też, że podjął decyzję o skumulowaniu ferii zimowych w terminie od 4 do 17 stycznia.
Jak tłumaczył, zwykle ferie są rozłożone na różne województwa w różnym czasie po to, by ruch turystyczny w gospodarce był większy, ale obecnie muszą być skumulowane w jednym czasie, aby ten ruch był jak najmniejszy. "Po to, żeby nie zamawiać wyjazdów, nie wyjeżdżać, ani za granicę, bo może się okazać, że będzie potrzebna kwarantanna po powrocie; żeby siedzieć w domu, by przerwać łańcuch zakażeń, by ta mobilność była jak najmniejsza" - apelował.
Decyzję skomentował na antenie Polsat News prof. Norbert Maliszewski, szef Centrum Analiz Strategicznych.
Jego zdaniem, gdyby święta i ferie odbywały się normalnie, to po "miesiącach wyrzeczeń, czekałby nas efekt jojo".
- Znowu byśmy mieli bardzo dużą liczbę zakażeń. Stąd jest taki pomysł, by ferie były skumulowane, ale będą to ferie pod hasłem "zostań w domu". Bądźmy solidarni, bądźmy odpowiedzialni. Czeka nas miesiąc, dwa takich dużych wyrzeczeń. Pamiętajmy, że branża turystyczna na wiosnę miała ogromne straty, które udało się nadrobić w okresie letnim. Podobnie może być teraz
- dodał
- Zgodnie z prognozami Uniwersytetu Warszawskiego, mniej więcej w połowie stycznia mielibyśmy już tą strefę żółtą. Jeżeli będziemy zachowywać się solidarnie, odpowiedzialnie, stosować się do zasad, a w kolejnych miesiącach będzie szczepionka, to uda się odrobić ten trudny okres w kolejnych miesiącach
- przypomniał.