Kiedy startowałem pierwszy raz, bardziej traktowałem to jako przygodę. Chciałem się sprawdzić i przeżyć coś nowego. Fakt, że dojechałem do mety, był dla mnie wielką sprawą. Teraz moje ambicje są dużo większe – mówi uczestnik Rajdu Dakar Adam Małysz w rozmowie z Krzysztofem Oliwą „Gazeta Polska Codziennie".
Czy Adam Małysz jest lepszym kierowcą niż rok temu?
Zawsze warto pracować i iść do przodu. Jestem sportowcem, więc mam to we krwi. W rajdzie potrzeba dużo uporu i zawzięcia. Nie można się zniechęcać. Nauczyłem się tego, będąc skoczkiem, kiedy nie zawsze szło tak, jak sobie to założyłem.
Europejczycy mają duże problemy w jeździe po piasku.
Wiem, że na wydmach będzie nam ciężko szło. Mamy małe doświadczenie w jeździe po piasku. Jest to dla nas coś zupełnie innego. Wystarczy, że da się odrobinę za dużo gazu, a samochód zaczyna się zakopywać. Trenowaliśmy w Dubaju, ale to jednak zupełnie coś innego. Wydmy w Ameryce Południowej są zupełnie inne.
W zeszłym roku zajął Pan 37. miejsce. Czy myśli Pan, że kiedyś będzie w stanie wygrać cały rajd?
Oczywiście, że o tym marzę. Kiedy startowałem pierwszy raz, bardziej traktowałem to jako przygodę. Chciałem się sprawdzić i przeżyć coś nowego. Fakt, że dojechałem do mety, był dla mnie wielką sprawą. Teraz moje ambicje są dużo większe, ale nie odważę się zadeklarować, że skończę start np. na 10. miejscu. W zeszłym roku miałem za sobą tylko dwa starty w rajdach, teraz moje doświadczenie jest dużo większe, bo praktycznie wszystko podporządkowałem temu, aby przygotować się do Dakaru. Jeżdżę szybciej, pewniej i popełniam coraz mniej błędów. Liczę, że to zaprocentuje.
Tym razem pojedziecie innym autem. Będzie to miało znaczenie?
Startujemy w zespole fabrycznym, więc ma to swoje plusy. Będziemy mieli duże wsparcie. Leci z nami ekipa mechaników. W zeszłym roku nie mieliśmy żadnych problemów z autem. Oby teraz było podobnie. Nasza toyota hulux uważana jest za najbardziej wytrzymałe auto. Ostatnio oglądałem program „Top Gear”, w którym prezentowano ten samochód, on faktycznie jest niezniszczalny. Razem z pilotem byliśmy ostatnio w Belgii, gdzie przeszliśmy szkolenie z zakresu prostych napraw. Jednak kiedy startujesz w rajdzie i działasz pod wpływem emocji, to nawet wymiana koła jest ogromnym wyzwaniem.
W tym roku zdecydowano, że trasa rajdu będzie odwrócona.
Nie wiem, czy to będzie dla nas korzystne, bo startujemy dopiero drugi raz. Nam brakuje porównania. Na pewno początek będzie bardzo trudny. Pamiętam sprzed roku, kiedy skala trudności kolejnych etapów rosła z dnia na dzień. Teraz od razu wystartujemy od wysokiego C. Wydaje mi się, że zmiana spowodowana jest tym, iż organizatorzy chcą dokonać selekcji na samym początku. Słabi mają odpaść od razu.
Tomasz Gollob zapowiedział, że za rok też chce spróbować sił w Rajdzie Dakar. Poradzi sobie?
Dakar ma to do siebie, że niczego nie można zaplanować czy założyć, że dojedzie się na którymś miejscu. W zeszłym roku byliśmy na 37. miejscu i uznaliśmy to za dobry start. Widziałem, że Tomek ostatnio zaczął startować w enduro. Na pewno doświadczenie wyniesione z tych rajdów będzie mu służyło. Jazda w Dakarze to jednak dużo poważniejsza sprawa. Zwłaszcza wówczas, gdy jedzie się motocyklem. Podziwiam motocyklistów. Ja jako kierowca samochodu mogę liczyć na pomoc pilota, oni są zdani na samych siebie.
Pierwszy raz od kilkunastu lat spędzi Pan całe Boże Narodzenie i Nowy Rok z najbliższymi.
Kiedy skakałem, to przeważnie 26 grudnia wyjeżdżałem już na zawody. Odkąd jestem żonaty, a minęło 15 lat, nigdy Nowego Roku nie witałem z Izą. W poprzednie święta leciałem do Ameryki Południowej. 1 stycznia w argentyńskiej miejscowości Mar del Plata rozpoczął się 34. Rajd Dakar. Teraz startujemy trochę później, 5 stycznia, z Limy, stolicy Peru. Wylot wyznaczyliśmy sobie na 2 stycznia.
Jest Pan luteraninem, jak wyglądają Państwa święta, bo żona jest przecież katoliczką?
Bóg jest jeden. Ekumeniczny ślub zawarliśmy w Kościele luterańskim, a córka Karolina, która dziś ma 15 lat, ochrzczona została w obrządku katolickim. Pod względem wiary nie było i nie ma u nas jakiegoś podziału. Żyjemy w pełnej harmonii. W Wiśle można spotkać bardzo dużo mieszanych par, małżeństw. Fajnie jest, gdy dwóch księży odprawia nabożeństwo ekumeniczne. Czuje się wtedy, że między wiernymi nie ma podziału. Protestantami byli np. Jan Kochanowski, Mikołaj Rej, Oskar Kolberg, Józef Piłsudski (ostatecznie powrócił do katolicyzmu – przyp. red.), Władysław Anders, a wśród znanych obecnie osób Jerzy Buzek.
O zjednoczenie, o jedność zabiegał Jan Paweł II.
Zgadza się. W mojej ocenie był papieżem dla wszystkich ludzi wierzących w Boga, a nie tylko dla katolików. Nas, mam na myśli ewangelików, różni od katolików niewiele, głównie podejście do Matki Boskiej i spowiedź, która w naszym wypadku jest wspólna. Pamiętam z lat młodości, że święta zaczynałem od uroczystej jutrzni w kościele, 25 grudnia o piątej rano. Potem były pasterki; do kościoła mieliśmy dwa kroki. Boże Narodzenie, najpiękniejsze święto, od zawsze było dla mnie czasem rodzinnym i radosnym, a z pewnością czymś znacznie ważniejszym niż tylko pielęgnowanie tradycji. Wspólne kolędowanie, kolacja wigilijna i radość z narodzin Chrystusa są najistotniejsze. Staramy się, aby nadal było to dla naszej rodziny ważne święto. Przykro o tym mówić, ale dla zysku próbuje się już z początkiem listopada sprzedać atmosferę tych najpiękniejszych świąt. Najpierw, przed 6 grudnia, pod czerwonym płaszczykiem Mikołaja, a potem cały miesiąc w sklepach, marketach, centrach handlowych rozbrzmiewają kolędy, by umilić ludziom zakupy. I zaczyna się szał zakupów, jakby w tym okresie one były najważniejsze.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Krzysztof Oliwa