Kilka jego prac nie tylko zapisało się w historii polskiej rzeźby jako takiej, ale przede wszystkim w sercach Polaków – są to bowiem dzieła sztuki wpisujące się w naszą martyrologię, w nasz los zbiorowy, w naszą historię waleczności, oporu wobec zła. Sławny pomnik katyński w New Jersey, ten, o który niedawno toczyły się spory – ów żołnierz polski z bagnetem wbitym w plecy. Ten bagnet jest jak ostrze bandyckiego noża, który łotr cichcem, w zaułku ulicznym, wbija znienacka w ciało bohatera. Takie było „dzieło” Sowietów. Teraz, ledwo po raz kolejny przypomnieliśmy sobie i światu o agresji sowieckiej w jej 81. rocznicę, przyszła wiadomość o śmierci twórcy katyńskiego pomnika. Na jego twórczość bez wątpienia wpłynął los całej rodziny. Rodzice byli żołnierzami podziemia antykomunistycznego i walczyli z pachołkami Sowietów (Aleksander Pityński ps. Kula i Stefania Pityńska ps. Perełka). Po wojnie razem wspierali Żołnierzy Niezłomnych w dalszej walce. Ponieważ ubecja poszukiwała jego wuja, Żołnierza Wyklętego, Michała Krupy ps. Pułkownik, któremu rodzina pomagała w ukrywaniu się i dostarczała zaopatrzenie, Pityńscy byli często prześladowani – przesłuchiwani, kontrolowani, a ich dom nieraz poddano rewizji. Andrzej Pityński wyjechał do Ameryki i w 1987 roku otrzymał obywatelstwo USA. Poza znakomitym pomnikiem katyńskim stworzył m.in. pomnik klęczącego husarza „Mściciela” w Doylestown, w „polskiej Częstochowie”. Wpisał się on trwale do naszego zasobu duchowego zbioru arcypolskich pomników na świecie. Mniej znany, a przecież świetny, jest pomnik partyzantów w Bostonie – hołd dla podziemia antykomunistycznego. Dzięki prof. Pityńskiemu i Polonii mamy w Warszawie pomnik oddający cześć bohaterom roku 1920. To monument „Czynu zbrojnego Polonii Amerykańskiej”, na którym w znakomitych pozach upamiętnieni są żołnierze Błękitnej Armii gen. Hallera. Niech światłość wiekuista świeci nad duszą prof. Pityńskiego. Odszedł Wielki Polski Patriota.