Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Przekop, czyli jak Bruksela zawiodła się na Platformie

Pani europoseł Róża Thun błysnęła w zeszłym tygodniu kolejnym atakiem na jedną z najważniejszych od lat inwestycji realizowanych w Polsce.

Poseł Koalicji Obywatelskiej spotkała się z unijnym komisarzem Virginijusem Sinkevičiusem i poinformowała, że w rezultacie jej interwencji Komisja Europejska ma skierować do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej kolejną sprawę przeciwko Polsce. Jednak szybko po ogłoszeniu przez Różę Thun jej stanowiska, z ust urzędników Komisji usłyszeliśmy, że co prawda Komisja w tej sprawie faktycznie pozostaje w sporze z Polską, ale Unia uważa, że stoi na przegranej pozycji i ewentualny spór dotyczyć ma jedynie kwestii proceduralnych, a nie zatrzymania trwającej budowy. UE uznała, że politycznie nie ma sensu otwieranie kolejnego frontu przeciwko Polsce, bo i tak nie da się go wygrać.

Sprawa, którą ewentualnie KE miałaby skierować do TSUE, służyć ma jedynie jako listek figowy i być argumentem przed organizacjami ekologicznymi, że UE nie pozostaje bezczynna i że jeśli te mają ochotę – mogą inwestycję skarżyć same i ewentualnie próbować zatrzymać ją przed sądami. Biorąc pod uwagę, że do ukończenia przekopu pozostały jakieś dwa lata, szanse, że przyjaciele troskliwych rosyjskich przyrodników zatrzymają ten projekt, są bliskie zeru. Takie stanowisko unijnych instytucji oznacza, że politycy polskiej opozycji totalnej przynajmniej w tej kwestii przestali być poważnie traktowani przez swoich brukselskich partnerów. 

Po trwającej przez kilka lat politycznej wojnie o sądy, do której PO i jej sojusznicy zaangażowali wszystkie swoje aktywa polityczne w instytucjach unijnych, uzysk jest zerowy. Po wyrokach TSUE jedyne, co udało się uzyskać zaangażowanym w tę grę politykom z Brukseli, to własne porażki. Frans Timmermans nie jest dzisiaj przewodniczącym Komisji Europejskiej (a był murowanym kandydatem na to stanowisko). Bezpośrednie zaangażowanie gwiazd w rodzaju Guya Verhofstadta przeciwko Polsce przyniosło tylko wzmocnienie poparcia społecznego dla reformy sądownictwa, w tym zwłaszcza tej jej części, dzięki której sędziowie kradnący części do wkrętarek trafiają przed oblicze wymiaru sprawiedliwości, a nie za stół sędziowski w todze i z łańcuchem na szyi. Najwyraźniej w kwestii przekopu i innych podobnych sprawach unijni urzędnicy oraz stojący za nimi przywódcy europejskich państw nie mają ochoty na kolejne spektakularne klęski. A te kosztują. Utrudniają prowadzenie polityki w ważniejszych sprawach, a dodatkowo wzmacniają pozycję Polski za każdym razem, kiedy udaje się jej obronić przed nadmierną ingerencją. Czy chodzi o sprawę Izby Dyscyplinarnej SN, czy przymusowej relokacji uchodźców, czy gazociągu Nord Stream 2. 

Najwyraźniej tej lekcji nie odrobili jeszcze politycy Platformy Obywatelskiej. Sprzeciw tego ugrupowania względem otwarcia całego Zalewu Wiślanego po jego polskiej stronie na nieskrępowaną żeglugę morską jest politycznie samobójczy. Wiedzą o tym nawet niektórzy działacze samej Platformy. Jeszcze latem Jacek Protas z warmińsko-mazurskich struktur tej partii mówił, że wyrażany w kampanii prezydenckiej sprzeciw Rafała Trzaskowskiego wobec przekopu nie ma żadnego znaczenia. Pani Thun i masa jej partyjnych kolegów najwyraźniej uznali inaczej. Parcie w kierunku rozwiązania niekorzystnego dla Polski jest najlepszym dowodem na to, że koncepcja totalnej opozycji tkwi w ich umysłach dużo głębiej, niż mogłoby się wydawać. Dziś zaś prowadzi do tego, że otwarcie konserwują wynegocjowany przez Tuska z Putinem stan rzeczy, w którym jakikolwiek ruch polskich statków po polskich wodach terytorialnych – a Zalew Wiślany to ich część – odbywać się musi każdorazowo za zgodą Federacji Rosyjskiej. Róża Thun swoimi kretyńskimi występami robi wszystko, aby ten stan trwał w nieskończoność. 

Parę dni temu lider Platformy Borys Budka zapowiedział, że jego ugrupowanie odejdzie od koncepcji opozycji totalnej. Ruch pani Thun wskazuje, że raz przyjętego sposobu działania nie mogą zmienić nawet zaklęcia przewodniczącego partii. Dlaczego? Dlatego że część polityków tego ugrupowania po prostu nie rozumie, na czym polegają polskie interesy, i nie czuje się z nimi związana. Co ciekawe, dzieje się tak, mimo że raz po raz polscy wyborcy zupełnie jasno wskazują, iż to polski interes i jego realizacja są najlepszym sposobem na wygrywanie w Polsce wyborów.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń