Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Ciężka jesień polityków

Politycy – i to wszystkich partii obecnych w pierwszej lidze polskiej polityki lub do niej aspirujących – chyba wzięli sobie do serca to, że do najbliższych wyborów zostały jeszcze trzy lata. Postanowili więc zająć się przede wszystkim sobą, ale nie za bardzo można w ich działaniach zauważyć, by mieli na siebie pomysł. Jak zwykle największy problem ma opozycja, ale i Zjednoczona Prawica, rozleniwiona brakiem poważnej konkurencji, chwilami zdaje się mieć podobny kłopot. Wygląda na to, że dla naszej sceny politycznej zapowiada się ciężka jesień, a może nawet trudna zima.

Jeżeli politycy mówią nam o owocnych rozmowach i zbieżności stanowisk, po czym zapowiadają następne spot­kanie, znaczy to tyle, że dogadać się nie mogą, choć wiedzą, że muszą. Strach pomyśleć, jak wyglądają te rozmowy. 

Jak bardzo zjednoczona prawica

Wybory parlamentarne, mimo że dały Zjednoczonej Prawicy kolejną kadencję samodzielnych rządów, przyniosły też dla niej (a zwłaszcza dla Prawa i Sprawiedliwości jako najpoważniejszego gracza tej drużyny) pewne zmartwienie. Oba stronnictwa współtworzące koalicję zdobyły całkiem niezły wynik, choć jak wskazują sondaże prognozujące wyniki wyborcze przy ewentualnym samodzielnym starcie partii ZP, nie idzie za tym wcale większe poparcie społeczne. 

Zarówno Porozumienie, jak i Solidarna Polska są silne siłą i społecznym poparciem dla PiS, z którym są utożsamiane. Jako samodzielne podmioty nie byłyby w tej chwili w stanie przekroczyć progu wyborczego, a nawet niższej bariery zapewniającej dostęp do państwowych subwencji dla partii politycznych. Jednak apetyty rosną, a wraz z nimi pojawia się chęć politycznej emancypacji i zaznaczenia własnej odrębności. Porozumienie wykazało się takimi ciągotami przy okazji 30-krotności (projektu ozusowania dochodów przekraczających roczny limit 30 średnich krajowych pensji), a potem w kwestii majowego terminu wyborów prezydenckich. Co więcej, w obu sprawach Jarosław Gowin postawił na swoje, co prawdopodobnie za chwilę ostatecznie przypieczętuje jego powrót do rządu i zmniejszenie wpływów Jadwigi Emilewicz. Tymczasem większość wyborców PiS do profesora Gowina ma żal. I choć wybory dawno za nami, to jego ówczesne zachowanie zostało zapamiętane i nadal oceniane jest krytycznie. 

Dezorientacja konserwatywnego wyborcy

Solidarna Polska przyjęła wobec PiS trochę inną, wcale jednak nie mniej groźną strategię polityczną. Działacze SP spokojnie znosili marginalizowanie ich w kampanii prezydenckiej, dziś z kolei występują coraz częściej w roli strażnika konserwatywnych wartości i postulatów Zjednoczonej Prawicy. To Solidarna Polska upomina się o zablokowanie aborcji eugenicznej czy wypowiedzenie konwencji stambulskiej, podczas gdy z szeregów PiS często słychać raczej zapowiedzi unikania sporów światopoglądowych. 

Jeszcze dalej idzie młodzieżówka PiS, która na pierwszy plan wysuwa postulaty, które choć nie są niezgodne z wartościami konserwatywnymi, dotąd zarezerwowane były raczej dla lewicy. Podniesienie haseł ekologicznych czy równościowych świadczyć może o tym, że Prawo i Sprawiedliwość nie odpuszcza najmłodszych wyborców. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby równocześnie nie zaniedbywano części spraw bliskich konserwatywnym wyborcom. Wrzucenie w agendę PiS kwestii poprawy losu zwierząt i likwidacji przemysłu futrzarskiego nie powinny dziwić nikogo, kto śledzi życiową drogę Jarosława Kaczyńskiego. I choć jest to temat, który dzieli wyborców jego partii, nie będzie miał, wbrew opiniom niektórych komentatorów, większego wpływu na decyzje wyborców PiS, zwłaszcza za trzy lata. Nie mamy przecież do czynienia, jak chcą niektórzy lobbyści, z atakiem na całe rolnictwo, lecz marginalną i często uciążliwą, zwłaszcza dla okolicznych mieszkańców, grupę producentów. 

Wraca kwestia komunikacji i potrzeby wyjaśniania własnym wyborcom niektórych przynajmniej decyzji i kalendarza prac, ponieważ dezorientacja wśród sympatyków bywa ostatnio widoczna nazbyt często. Jeśli zmieni się to w rozczarowanie i nieufność, to może być trudno o przedłużenie mandatu społecznego w 2023 r. Pozostaje mieć nadzieję, że po zakończeniu rozmów koalicyjnych Zjednoczona Prawica złapie nowy oddech i powróci do swoich sztandarowych pomysłów, czego pierwszą jaskółką może być zapowiedź dekoncentracji mediów.

Opozycji nie tylko czas przez palce przecieka

Opozycja czasu, który dostała na przegrupowanie sił, nie wykorzystuje jak na razie efektywnie. Platforma Obywatelska targana jest sporem o przywództwo, a z nadziei, które niedawno jeszcze pokładano w Borysie Budce, nie zostało już nic. Niektórzy działacze znów zaczynają roić o powrocie Donalda Tuska, ostatniego i jedynego przywódcy, który umiał poprowadzić tę partię do zwycięstwa. Inni wciąż liczą na Rafała Trzaskowskiego, choć widzą, że zmarnował on już swój najlepszy moment, nie powołując nowej inicjatywy zaraz po wyborach ani nawet nie przedstawiając żadnej konkretnej wizji jej relacji z Platformą Obywatelską. Co więcej, tę organizacyjną pustkę wypełniły kolejny raz warszawskie ścieki, a jakby tego było mało, okazało się, że prezydentowi stolicy Wisła nie sprzyja nawet powyżej feralnego miejsca zrzutu nieczystości. Oto bowiem wyciekło do mediów nagranie, na którym bawiący się z przyjaciółmi Trzaskowski próbuje wymusić zmianę muzyki na imprezie będącej częścią wcześniejszego koncertu, powołując się na to, że jest w „swoim” mieście. 

Na kłopotach PO zyskuje jak na razie Szymon Hołownia, któremu udaje się utrzymać zainteresowanie swojego elektoratu z wyborów prezydenckich. Jednak plan stworzenia własnego koła parlamentarnego, którego budowa zaczyna się od wyjęcia z klubu lewicy znanej z radykalnych poglądów Hanny Gil-Piątek, może przekreślić największe atuty Hołowni w oczach wyborców, trudno bowiem będzie występować w roli ruchu obywatelskiego, świeżego i działającego w kontrze do starych partii ugrupowania, jeśli jego twarzami będą tworzący je jeszcze przed chwilą parlamentarzyści. W obliczu pierwszego parlamentarnego transferu zagadką pozostaje też ideowe oblicze nowej formacji, prawdopodobny jest jednak dryf „katolickiego publicysty” w lewo. 

SLD i PSL tracą zaufanie wyborców, w niektórych sondażach spadając poniżej progu. Lewica nie wykorzystała zaostrzenia sporów ideowych do sięgnięcia po wyborców bojącej się samookreślenia Koalicji Obywatelskiej. PSL od wyborów znajduje się w stanie pełzającego rozwodu z Kukiz’15, a sygnały wysyłane przez działacza tego ruchu Jarosława Sachajki w kierunku PiS pokazują, że Koalicja Polska nie została zawiązana definitywnie i nieodwołalnie. Jedyną partią sejmową wydającą się nie mieć kłopotów jest w tej sytuacji Konfederacja, która w teorii może korzystać na problemach PiS, jednak szeroki przekrój poglądów obyczajowych jej wyborców, ujawniający się coraz częściej, pokazuje, że i tu zbyt konserwatywne postawienie spraw nie musi wcale wyjść temu ugrupowaniu na dobre. To, czy obecna kadencja Sejmu zakończy się w takim samym składzie partyjnym, w jakim się rozpoczęła, pozostaje kwestią otwartą, tak samo jak składy poszczególnych koalicji i sojuszy. Trzech lat spokoju nie będzie.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Karnkowski