Przez ostatnie lata często słyszałem, że społeczne reformy PiS doprowadzą do kryzysu i poważnie zaszkodzą gospodarce. Wskaźniki wciąż się poprawiały, ale ultraliberałowie różnej maści straszyli a to wyższą stawką godzinową, a to 500+, a to ograniczeniem handlu w niedzielę, a to megainwestycjami.
Ludzie niechętni jakimkolwiek zmianom i perspektywom poprawy bytu niemałej części społeczeństwa korzystali z tego, że w III RP kult wolnego rynku, kult taniej polskiej siły roboczej, zależności od gospodarki Niemiec i awersja wobec jakiejkolwiek systemowej polityki społeczno-rodzinnej państwa przybrały nadto wpływową postać. Gdy dziś słucham lamentów nad „piątką dla zwierząt”, widzę identyczny mechanizm – i naprawdę łatwo poznać, komu przede wszystkim najbardziej chodzi o interesy lobbystów.