Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Los infanta

„Infanci” nie dorastali ojcom do pięt talentem, siłą, czasem okrucieństwem, a na tym opiera się każda dyktatura.

Oglądam sobie syna Łukaszenki (z nieprawego łoża), Kolę, pętającego się w kamizelce kuloodpornej za plecami ojca, wygrażającego własnemu narodowi „łukałasznikowem”, i myślę o smutnym losie, jaki przeważnie czeka synów wielkich dyktatorów. Nieporozumieniem okazał się syn Oliviera Cromwella Richard, porządził rok i oddał władzę, ale zachował życie i cieszył się nim ponad pół wieku. Zawiódł nadzieję ojca Juraszko Chmielnicki, kończąc wprawdzie jako hetman prawobrzeżnej Ukrainy, ale z tureckiego nadania.

Hitler na szczęście był bezdzietny, a Stalin nie marzył o dynastii. Pozwolił, żeby jeden syn zginął w niewoli, a drugi zapił się na śmierć. Niektórzy jako następcę Mussoliniego widzieli Giangaleazza Ciano, ale Duce po próbie zdrady rozstrzelał zięcia. Powód – wyżej wymienieni „infanci” przeważnie nie dorastali ojcom do pięt talentem, siłą, czasem okrucieństwem, a jak wiadomo, na tym opiera się każda dyktatura. I w tym zaznacza się wyższość monarchii dziedzicznej. Gdy trwa dynastia, następca tronu może być idiotą, utracjuszem, chorym umysłowo i naród go akceptuje. A dlaczego? Co najmniej do Rewolucji Francuskiej istniała wiara w błękitną krew, której starano się nie zaśmiecać parweniuszowskimi domieszkami, ponadto utrzymywał się mit „Bożego pomazańca” – władza monarsza miała charakter sakralny, wierzono w nadprzyrodzone cechy króla, podobno władcy Francji mogli uzdrawiać przez dotyk. Właściwie dyktatorska dynastia uchowała się jedynie w komunistycznej Korei Północnej – Kim Ir Sen, Kom Dzong Il, Kim Dzong Un, mimo że syn był słabszy od ojca, a wnuk jeszcze gorszy. Czy sprawił to wszechobecny terror, czy też para-religia roztaczana wokół rodziny, przypisywanie im mocy nadprzyrodzonych i łączenie narodzin z fenomenami przyrodniczymi? A co się tyczy Białorusi – myślę, że do finału dojdzie wcześniej niż w Korei. Niezależnie od tego, czy to będzie „kaniec filma” czy „happy end”.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski