Gdyby nie kilka interwencji Artura Boruca, Cypryjczycy nie potrzebowaliby nawet dogrywki. Część kibiców i komentatorów zrzuca winę na sędziego, który nie podyktował rzutu karnego dla warszawskiej drużyny i zbyt pochopnie wyrzucił z boiska Igora Lewczuka. Za kompromitację nie ma co obarczać arbitra – Legia stworzyła sobie może jedną klarowną sytuację w ciągu dwóch godzin gry. I to nie z mistrzem Rumunii, Bułgarii czy Czech, a Omonią, którą kiedyś łatwo z gry eliminowała Wisła Kraków. Odległy to jednak czas, kiedy z przyjemnością patrzyło się na poczynania polskich zespołów w europejskich pucharach. Po prostu wstyd!