Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dekada przebudowy państwa

Wraz ze zwycięstwem Andrzeja Dudy kończy się maraton, jaki w Polsce wyznaczyły kolejne cykle wyborów samorządowych, europarlamentarnych, parlamentarnych oraz prezydenckich. Zakończona kampania była z pewnością najtrudniejszą, najbardziej brutalną i najbardziej bezwzględną z tych, które odbyły się w Polsce od 1989 roku.

Zwycięstwo prezydenta Andrzeja Dudy jest bezprecedensowym sukcesem, zwłaszcza że przeciwko niemu skoncentrowane zostały absolutnie wszystkie polityczne aktywa, jakie posiada system III RP. Głowa Państwa startowała w tych wyborach przeciwko dwóm kolejnym kandydatom najsilniejszego opozycyjnego ugrupowania – Platformy Obywatelskiej.

Odbyły się dwie osobne kampanie wyborcze, w obu ubiegający się o reelekcję kandydat pozostawał głównym celem ataków wszystkich swoich oponentów. Doszło do trzech debat prezydenckich. We wszystkich uczestniczył Andrzej Duda. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej to on był celem napaści ze strony swoich konkurentów. I z każdej z nich wyszedł zwycięsko, zawsze będąc zmuszonym najpierw do odparcia ataku, później wyprowadzając szybkie kontry. We właściwej kampanii, a zwłaszcza w jej finale, czyli w drugiej turze, musiał zbudować swoją propozycję, mając przeciwko sobie wszystkie działające w polskim parlamencie partie polityczne, przytłaczającą większość mediów, w tym mediów prywatnych. Prezydent prowadził tę kampanię przeciwko konglomeratowi celebrytów, wpływowych środowisk i samozwańczych wielkomiejskich elit. W wyścigu wyborczym, a zwłaszcza w jego decydujących momentach, przeciwko Andrzejowi Dudzie wytoczone zostały najbardziej brutalne polityczne działa, łącznie z fałszywymi sugestiami rzekomej odpowiedzialności za tuszowanie czynów pedofilskich, co wyraźnie sugerowała okładka jednej z wydawanych w Polsce niemieckich gazet. Zwycięstwo udało się osiągnąć pomimo całej serii serwowanych na zimno i z wyrachowaniem fake newsów, półprawd i zwykłych kłamstw, jakie kolportowane były przez zatrudniane do tego celu farmy trolli. Trolli zarówno anonimowych, jak i występujących pod imieniem i nazwiskiem, a bardzo często również pod ochroną poselskiego immunitetu. W tej kampanii po raz pierwszy w historii III RP na masową skalę wykorzystana została agresja. W tym fizyczna, do czego oddelegowany został cały sztab ludzi, których frontmanem był urzędujący poseł na Sejm, korzystający w swojej działalności z immunitetu poselskiego dla zapewnienia mu bezkarności. Wreszcie za nami jest kampania wygrana przeciwko oponentowi, który uczynił cnotę z braku programu. Rafał Trzaskowski ogłosił swój program 48 godzin przed ciszą wyborczą. Treść tego dokumentu sprzeczna była z głoszonymi publicznie w kampanii wyborczej tezami i przejdzie do historii jako skalkulowana próba wprowadzenia głosujących w błąd w celu realizacji programu, jakiemu sprzeciwia się blisko 80 proc. wyborców. W programie bowiem znalazł się zapis pozwalający na homoadopcję dzieci, a jednocześnie kandydat zarzekał się, że jest temu przeciwny. Aby można było przeprowadzić taką operację, po raz pierwszy w naszej historii zastosowany został bezprecedensowym manewr polityczny. Głównym i w zasadzie jedynym ważnym postulatem, którego wiceprzewodniczący Platformy nie zmienił od pierwszego do ostatniego dnia kampanii, było żądanie likwidacji telewizji TVP Info. Największej w Polsce stacji informacyjnej. Napiętnowanie telewizji jako wroga kandydata miało z definicji unieważnić wszystkie zadawane przez to medium pytania. Pod każdym z wymienionych względów była to kampania wyjątkowa. Zwycięstwo w tych warunkach świadczy o tym, że system kontrolowania emocji społecznych wymyślony u zarania III RP zaciął się i przestał działać jako bezwzględnie skuteczne narzędzie manipulowania wyborami Polaków. Wybory prezydenckie roku 2020 pokazały wyraźnie jeszcze jedną rzecz, a poprzez polaryzację kampanii pozwoliły zaobserwować fenomen, który być może jest najważniejszym wnioskiem z punktu widzenia polskiej opozycji. Jak wynika z badań exit poll, blisko 15 proc. wyborców dwóch opozycyjnych kandydatów – Szymona Hołowni i Roberta Biedronia – mając w II turze do dyspozycji polityka Platformy i polityka popieranego przez PiS, decyduje się zagłosować przeciwko Platformie. Tych głosów było około 450 tys. To mniej więcej tyle, ile wynosił margines zwycięstwa. Nie znamy precyzyjnych powodów, dla których ci wyborcy tak zagłosowali. Ale jest jasne, że oddali ten głos przeciwko Platformie Obywatelskiej. To oznacza, że dla części opozycyjnych wyborców negatywne skojarzenia z PO okazały się silniejsze niż niechęć do PiS. Z perspektywy obozu władzy horyzont sprawowania rządów wydłuża się do dekady. To wystarczający czas, żeby próbować zrealizować fundamentalną przebudowę państwa wychodzącego z postkomunizmu. Takiej szansy nie miało żadne środowisko polityczne wywodzące się z wolnej Polski. Bo do tej pory jedynym środowiskiem, którego reprezentant spędził w Pałacu Prezydenckim 10 lat, był wywodzący się z jądra komunizmu Aleksander Kwaśniewski. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń