Tak najkrócej można podsumować zapowiedziane przez prezydentów Polski i USA porozumienia dotyczące współpracy energetycznej, gospodarczej, naukowej i w końcu wojskowej. Nasz kraj staje się bowiem coraz mocniejszym punktem na mapie militarnej obecności Ameryki na świecie, a za tym podążają inwestycje, nowe technologie i bezpieczeństwo rozumiane także w kontekście energetycznym.
To kompleksowe zwiększanie wszelkiej aktywności podmiotów amerykańskich - czy to publicznych czy prywatnych na naszym terenie, ale również w naszym regionie jest po pierwsze ostatecznym zamknięciem epoki rosyjskiej dominacji, a po drugie będzie procesem stałym. U.S. Army i bezpieczne wysokie technologie będą - bez dwóch zdań - owocować intensyfikacją relacji gospodarczych pomiędzy naszymi państwami.
Prezydent Andrzej Duda wraz z większością parlamentarną przez ostanie pięć lat z sukcesem wykonał strategiczną misję uwolnienia Rzeczpospolitej od nacisków i szantaży Kremla. Będąc ciągle pod ich groźbą Polska nie mogłaby się rozwijać tak dynamicznie, jak o tym marzymy. Ten nasz, można by rzec, odwieczny problem właśnie staje się ponurą przeszłością. Ale trzeba mieć świadomość, iż z tej najlepszej od wieków drogi można jeszcze nasz kraj zawrócić.
Warto zerknąć w biogramy ludzi, którzy stoją przy Rafale Trzaskowskim jako jego eksperci od bezpieczeństwa. Czy ludzie wyszkoleni w Związku Sowieckim lub stojący pod zarzutami nielegalnej współpracy ze służbami Federacji Rosyjskiej byliby zainteresowani i zdolni do tego, by utrzymać ten niezależny i prorozwojowy kurs? Niedzielne wybory prezydenckie są zatem nie tylko decyzją personalną, ale przede wszystkim wskazaniem drogi, którą RP będzie podążać przez najbliższe pięć lat - niezależność i budowanie dostatku, czy pozycja zakładnika w rozgrywkach toczących się ponad naszymi głowami, których jednym z celów jest utrzymanie nas w kategorii biednej europejskiej prowincji.