Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Jak Kaszubi i Ślązacy zostali LGBT

Polacy są tolerancyjni wobec wszelkich grup etnicznych i narodowościowych, cenią ich różnorodność, zatem Trzaskowski doczepia do nich środowiska LGBT, uzasadniając, iż każdy potrzebuje wzmacniania jego tożsamości i ochrony jej.

W kampanii wyborczej poprzedzającej wybory samorządowe Rafał Trzaskowski eksponował swoje oddanie ruchom LGBT. Już jako prezydent stolicy hojnie obdarowywał je środkami finansowymi, objął patronat nad tzw. paradą równości i wszelkimi towarzyszącymi jej ekscesami – z parodiowaniem Mszy świętej włącznie. Także podpisanie karty gwarantującej środowiskom LGBT specjalne prawa – bo przecież wszystkie standardowe uprawnienia obywatelskie gwarantuje konstytucja – było ważnym elementem jego działalności politycznej. Trzaskowski – kandydat na prezydenta – najwyraźniej stara się nieco ukryć swoje wcześniejsze zaangażowanie i pytany o promowanie ideologii LGBT, plany wprowadzania jej do szkół, mówi wymijająco o prawach mniejszości, wymieniając przy tym nie te narodowościowe, jak choćby Litwinów czy Ukraińców, lecz przedstawicieli grup etnicznych – Kaszubów czy Ślązaków. Najwyraźniej kandydat Trzaskowski nie ma dostatecznej wiedzy na ten temat. Ale dlaczego pytany o środowiska LGBT, jak nakręcony zaczyna opowiadać o Kaszubach? Dokładnie z tego samego powodu, dla którego aktywiści gejowscy wymieniają – jako rzekomo ciemiężone grupy społeczne – obok siebie niepełnosprawnych. Uznają bowiem, iż doczepienie się do społeczności, której uprzywilejowanie każdy przyjmuje ze zrozumieniem, będzie budowało akceptację – lub co najmniej neutralność – wobec ich postulatów. Właśnie tą drogą idzie Rafał Trzaskowski. Polacy są tolerancyjni wobec wszelkich grup etnicznych i narodowościowych, cenią ich różnorodność (stąd choćby popularność rzemiosła ludowego czy muzyki folkowej), zatem doczepia do nich środowiska LGBT, uzasadniając, iż każdy potrzebuje wzmacniania jego tożsamości i ochrony jej. To wybitnie perfidna manipulacja, która – po pierwsze – stara się budować z ideologii LGBT i propagujących ją ludzi „mniejszość” ubogacającą naszą polską kulturę i wymagającą szczególnej ochrony. Po drugie, pokazuje, że kandydat Platformy na najwyższy urząd w państwie przyjął strategię bezczelnego oszukiwania wyborców co do swoich prawdziwych poglądów i zamiarów. Gdy kandydował z dość liberalnej Warszawy, marzył o udzielaniu ślubów parom jednopłciowym, a jego najbliższy współpracownik opowiadał o planie zrównywania związków LGBT z rodzinami, z prawem do adopcji włącznie. Gdy kandyduje na prezydenta Polski, musi się liczyć już także z bardziej konserwatywnym elektoratem. Potrzebuje go, zatem postanowił mydlić mu oczy opowiastkami o domniemanym prześladowaniu w naszym kraju mniejszości, choć sam zapewne wie, że takiego zjawiska w Polsce po prostu nie ma. To bardzo wiele mówi o jego politycznej drodze – najwyraźniej Trzaskowski traktuje kłamstwo i manipulację jako normalne narzędzie walki politycznej. Jest zatem wzorcowym wychowankiem swej macierzystej formacji.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska