8 maja w internecie pojawia się nowy singiel Kazika Staszewskiego pod tytułem „Twój ból jest lepszy niż mój”. Utwór odnosi się do 10. rocznicy śmierci polskiej delegacji w Smoleńsku, kiedy Jarosław Kaczyński odwiedził groby jej ofiar. Wizyty odbyły się za zgodą administracji cmentarzy, na co pozwalały obowiązujące już wówczas przepisy epidemiczne, jednak sprawa opisana przez tabloidy wywołała kontrowersje i stała się inspiracją dla powstania piosenki. Po tygodniu od premiery utwór umieszczony został przez Marka Niedźwieckiego na pierwszym miejscu jego listy przebojów. Debiut na pierwszym miejscu jest zdarzeniem rzadkim, ale nie niespotykanym. Od tego momentu zaczyna się jednak historia doprawdy przedziwna.
Po zakończeniu programu szef radiowej Trójki wydał oświadczenie, w którym poinformował, że w trakcie głosowania nastąpiła manipulacja głosami słuchaczy, a wynik głosowania był w rzeczywistości inny, niż wynikałoby z przebiegu audycji. W związku z tym podjął decyzję o unieważnieniu głosowania. Oświadczenie rozpętało medialną i polityczną burzę. Marek Niedźwiecki, autor i wieloletni gospodarz listy, poinformował o rezygnacji z pracy, podobnie jak kilku innych współpracowników redakcji. W medialno-politycznej histerii praktycznie nikt nie odnosi się jednak do meritum sprawy. Aby zrozumieć, o co chodzi, warto oddać głos… zawieszonemu obecnie współpracownikowi Marka Niedźwieckiego Bartoszowi Gilowi, który napisał do swoich szefów list, który opublikowała „Rzeczpospolita”. Z listu dowiadujemy się, że sprawy mają się jeszcze gorzej, niż wynikałoby to z oświadczenia szefa Trójki. Czytamy bowiem, że najstarsza lista przebojów w Polsce, decydująca o tym, jakie płyty i jakie utwory sprzedają się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, działa… bez żadnego regulaminu. Faktycznie więc trudno jest go złamać. W liście współpracownik Marka Niedźwieckiego informuje słuchaczy radia, że naprawdę liczba głosów oddawanych na poszczególne utwory i poszczególnych wykonawców regularnie zmieniana jest już po zakończeniu głosowania! W liście opisany jest system moderowania głosów, które redakcja listy uznaje za oddawane nieprawidłowo przez grupy fanów lub internetowe boty. Autorzy listy kasują takie głosy.
Jednak jak je selekcjonują? Tego nie wiadomo, bo dzieje się to bez jakichkolwiek kryteriów. Jednak niejasne kryteria dotyczące tego, które głosy skasować, a które pozostawić jako legalne, to tylko jeden zagadkowy aspekt całej sprawy. Dużo ciekawsze są same liczby. Z danych udostępnionych przez Polskie Radio wynika bowiem, że nawet jeśli wziąć pod uwagę kasowanie wątpliwych głosów, w zakwestionowanym głosowaniu… nic się nie zgadzało. Po odliczeniu głosów, które redakcja „Listy” uznała za oddane przez boty, piosenka Kazika Staszewskiego ciągle miała… 282 głosy mniej niż utwór „Wojownik z miłości”. Kazik zyskał 1104 głosy, autor „Wojownika z miłości” 1386. Zgodnie z zasadami prostej matematyki Kazik powinien znaleźć się na drugim miejscu. Ale nalazł się na szczycie listy. Jak do tej pory nikt nie odpowiedział na proste pytanie: jak to się stało, że wygrał utwór, który miał mniej głosów niż utwór, który znalazł się na niższych pozycjach? Autor notowania nie wypowiada się w tej sprawie. Ogranicza się do grożenia pozwami i żąda przeprosin. Jego koledzy napinają się w oburzeniu, trąbią na prawo i lewo o cenzurze, łamaniu kręgosłupów, ale nie odpowiadają na proste pytanie. Dlaczego Marek Niedźwiecki uznał, że 1104 to więcej niż 1386? To przecież proste pytanie, na które odpowiedź też powinna być prosta. Polski przemysł fonograficzny według szacunków specjalistów wart jest około 400 mln zł rocznie. Duża część tych pieniędzy związana jest właśnie z rozgłośniami muzycznymi. Na tym rynku kluczowy jest jeden mechanizm: utwory, które są znane, przynoszą pieniądze. O tym, co jest znane, decyduje częstotliwość odtwarzania w mediach. O tym decydują konkretni ludzie. Zagadkowa zmiana na czele „Listy Przebojów Trójki” każe zadać fundamentalne pytanie. Czy ten – jak piszą sami autorzy listy – nietransparentny i niejasny system był mechanizmem promowania jednych, a ograniczania innych artystów? Czy tak jak w wypadku utworów z zeszłego tygodnia w poprzednich latach to, kto zajmował pierwsze, a kto szóste miejsce, zależało od widzimisię gospodarza programu, a nie od wyników głosowania? Jest jeszcze jedno – być może fundamentalne pytanie. Można śmiało założyć, że utwór Kazika Staszewskiego nie spodobał się szefom radiowej Trójki. Utwór dotyka kwestii dzielącej Polaków do czerwoności, może więc wpływać na oceny polityczne, a to zawsze budzi kontrowersje. Ale nawet jeśli się nie podobał, to nikt go z anteny nie zdjął. Jednak jeśli zakładamy, że szefom Trójki utwór się nie spodobał, to możemy uznać, że dokładnie z tych samych powodów spodobał się nieukrywającym swoich poglądów twórcom listy. Powstaje zatem pytanie. Czy autorzy umieścili na pierwszym miejscu utwór, który miał mniej głosów niż inne, ze względu na jego polityczny przekaz? Skąd mamy wiedzieć, czy nie było to motywowane poglądami politycznymi twórców listy? Może jakimiś innymi? Na to pytanie nie słyszymy odpowiedzi, bo twórca listy milczy.
Nie odnosi się do zaprezentowanych danych. Gdyby porównać tę sytuację do meczu piłkarskiego, to obejrzeliśmy właśnie spotkanie, w którym sędzia uznał, że zespół, który strzelił mniej goli… wygrał.
Sędzia, który rozgrywkę prowadził, na pytania nie odpowiada. Uciekł do szatni i wyjechał ze stadionu. Kibice patrzą zdumieni. Ale swoje wiedzą. Zbyt dużo widzieli już takich meczów w przeszłości, żeby nie wiedzieć, czym to pachnie.