10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Burza wokół „Zatoki”

Dyskusja wokół filmu Sylwestra Latkowskiego „Nic się nie stało” jest ciekawsza niż sam film. Sam nie wiem, czy to dobrze czy źle. Źle, bo wskazuje na to, że w filmie pokazującym kulisy pedofilskiego układu w Sopocie poza kilkoma oczywistymi sugestiami „czegoś” jednak zabrakło.

Zamiast insynuacji i gry zdjęciami ludzi ze świecznika nie było wyłożenia kawy na ławę – nazwisk, dowodów, wskazania winnych dramatycznej sytuacji, o której, jak przekonuje reżyser, „wszyscy wiedzieli”. Przynajmniej ci wszyscy, którzy kręcili się wokół klubu „Zatoka Sztuki” w Sopocie, gdzie stręczono nastoletnie dziewczynki bogatym zwyrolom. Dlatego to, co rozpętało się po samym filmie, zasługuje na osobny komentarz. Bo choć sam Latkowski sprawia wrażenie człowieka nieco chaotycznego, który ma problem nie tylko z klarownym wyłuszczeniem tego, o co mu chodzi (korespondencja, w której domaga się od aktora Borysa Szyca zajęcia stanowiska w sprawie patologii w Sopocie pokazuje to najlepiej), to widać doskonale, że w tej sprawie coś jest na rzeczy. Dlatego to źle, że Latkowski jest jednocześnie bezwzględny, ale wali na oślep. Dość powiedzieć, że w swej zapalczywości nie oszczędził nawet dziennikarki Radia Zet, Beaty Lubeckiej, której zarzucił w rozmowie, że ta chroni światek umoczony w pedofilię i stręczycielstwo. To błąd. Reżyser może przez to skompromitować i siebie, i sprawę, o którą walczy, a w której – sądząc po reakcjach celebrytów – jest sporo do odkrycia. Zszokowała mnie informacja, że przez długi czas w klubie, w którym miało dochodzić do patologii, pracowała niejaka Blanka Lipińska. Znana z pisania półpornograficznych powiastek wulgarna celebrytka pełniła tam rolę „menedżera loży”, a więc obsługiwała najbardziej ekskluzywnych klientów. Ona oczywiście także „nic nie wie i nie pamięta”, podobnie jak zastępy tych, którzy przyznają się do wizyt w klubie, ale niczego poza tym. Nie brzmi to wiarygodnie. Jeśli jednak ktoś chce pójść tropem filmu Latkowskiego, powinien zrobić to inaczej niż kontrowersyjny reportażysta.

Metoda „na rympał” i rzucanie niepopartych dowodami oskarżeń prędzej zarygluje wszystkie usta i drzwi, niż pomoże je otworzyć.


 

 



Źródło: Gazeta Polska

Wojciech Mucha