Tomasz Lis jeszcze niedawno mówił o "grze na zwłoki" w przypadku wyborów prezydenckich 10 maja, a dziś ubolewa na Twitterze, że jego córki nie mogą pierwszy raz w życiu zagłosować w wyborach na prezydenta RP. "Niestety wujek Jaruś zdecydował, że wciąż jest na to za wcześnie" - napisał ironicznie.
Jeszcze niedawno Tomasz Lis o wyborach prezydenckich wypowiadał się co najmniej z takim dramatyzmem, jak Tomasz Grodzki, gdy wypowiadał słowa o "zabójczych kopertach". Redaktor naczelny "Newsweeka" twierdził na przykład, że w sprawie wyborów PiS "gra na zwłoki".
Mówił też, co zrobi z pakietem wyborczym, gdy już go dostanie (wybory miały być korespondencyjne). Stwierdził, iż napisze na nim, by pocałowano go w część ciała, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, a następnie miał zamiar stworzone przez siebie dzieło sztuki oprawić w ramki.
Przyszedł w końcu 10 maja i - tak jak chciała tego opozycja i jej zwolennicy - wybory się nie odbywają. Co na to Tomasz Lis?
- Moje córki miały dziś, pierwszy raz w życiu, głosować w wyborach prezydenckich. Niestety wujek Jaruś zdecydował, że wciąż jest na to za wcześnie
- napisał na Twitterze.