Republikanie opublikowali kolejne dokumenty śledztwa dotyczącego współpracy Donalda Trumpa z Kremlem. Ostatnio ujawnione materiały dają unikalny wgląd w metody działania amerykańskich służb – i są kolejną przesłanką, że nie zachowały one wobec prezydenta bezstronności.
Donald Trump już w trakcie kampanii wyborczej został oskarżony o współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi i że to one pomogły mu wygrać. Po wyborach te oskarżenia przybrały na sile. On sam i jego stronnicy twierdzili, że zarzuty opozycji są bezpodstawne, a cała sprawa jest ewidentnym polowaniem na czarownice, które ma na celu obniżenie jego poparcia.
Efektem tych oskarżeń było powstanie spec-komisji w Departamencie Sprawiedliwości, która miała wyjaśnić wpływ rosyjskich służb na wybory 2016 oraz mająca ten sam cel operacja FBI, której nadano kryptonim Crossfire Huricane. Obu pomimo zaangażowania armii ludzi i ogromnych środków nie udało się znaleźć żadnych dowodów na to, że Trump faktycznie współpracował z jakimikolwiek służbami. A Republikanom najwidoczniej znudziły się te oskarżenia – nie tylko coraz głośniej mówią o powołaniu kolejnej spec-komisji, która wyjaśni kulisy tamtych oskarżeń, ale odtajniają kolejne dokumenty pokazujące „od środka” działania amerykańskich służb wobec Trumpa. Nie zawsze malują pozytywny obraz politycznej bezstronności.
Ostatnie dokumenty zostały opublikowane przez senatora Lindseya Grahama, przewodniczącego senackiej komisji sądowniczej i nie tak dawno temu zapiekłego przeciwnika Trumpa. Są to transkrypcje rozmów nagranych przez informatora FBI Stefana Halpera z jednym z doradców Trumpa, Georgem Papadopoulosem. Wynika z nich, że Halper próbował dowiedzieć się od niego o kulisach rzekomej współpracy.
Urodzony w 1944 roku Halper miał bardzo długą i ciekawą karierę. Ten ekspert od polityki zagranicznej zdobył doktorat na Oksfordzie i był szefem Studiów Amerykańskich na uniwersytecie w Cambridge. Oprócz kariery akademickiej pracował na wielu różnych stanowiskach w Białym Domu w różnych administracjach, był także biznesmenem. Przez całe życie miał również bliskie związki z wywiadem, zarówno z amerykańską CIA jak i z brytyjskim MI6.
Od 2008 roku Halper figurował w ewidencji FBI jako tajne źródło osobowe (CHS). Został z niej usunięty w 2011 roku z powodu kłótni o wynagrodzenie, które często miały bardzo agresywny przebieg oraz budzące wątpliwości stosunki ze swoimi kontaktami. W czerwcu i lipcu portal DCLeaks, a potem słynniejszy Wikileaks zaczęły jednak publikację wewnętrznych dokumentów Konwencji Narodowych Demokratów. Ich publikacja wywołała ogromny skandal gdyż wynikało z nich, że Demokraci spiskują aby prawybory wygrała Hillary Clinton a nie jej konkurent Bernie Sanders. Od razu pojawiły się oskarżenia, że opublikowane materiały zostały wykradzione przez rosyjski wywiad i opublikowane aby pomóc Trumpowi.
Wkrótce potem FBI rzekomo otrzymała informacje od australijskiego dyplomaty jakoby jeden z doradców Trumpa miał się chwalić, że Rosjanie mają materiały kompromitujące Clinton. Postanowiono objąć ich dochodzeniem kontrwywiadowczym i poproszono Halpera o pomoc – zgodził się na to od razu.
Opublikowane transkrypcje dotyczą rozmów z Georgem Papadopoulosem, jednym z członków ciała doradczego ds. polityki zagranicznej Trumpa. Ten młody, 32-letni syn imigrantów z Grecji był jednym z wielu podobnych, pozbawionych zarówno większych kwalifikacji jak i znaczenia, doradców, których Trump zwerbował podczas kampanii. Halper uznał, że być może uda mu się od niego wyciągnąć informacje których chce FBI.
Informator FBI uznał, że łatwiej będzie mu podejść Papadopoulosa w Wielkiej Brytanii. Skontaktował się z nim 2 września 2016 i zaproponował mu rozmowę w Londynie i opłacenie przelotu. Pretekstem miała być propozycja pracy – powiedział mu, że szuka analityka, który napisze mu tekst z dziedziny energetyki potrzebny mu do pracy. Zaproponował mu za to 3 tysiące dolarów. W przeszłości Halper wielokrotnie zlecał pisanie fragmentów swoich analiz innym fachowcom, więc nie podejrzewając podstępu Papadopoulos wyraził zgodę.
Do spotkania doszło 15 września. Podczas brunchu obaj panowie dyskutowali o szczegółach dokumentu, który miał mu przygotować doradca Trumpa. To spotkanie miało na celu jeszcze bardziej uśpić jego czujność. Halper i FBI liczyli, że efekty przyniesie dopiero drugie spotkanie na drinku, które umówiono na kilka godzin później.
W jego trakcie Halper próbował oczarować Papadopoulosa – któremu FBI nadała kryptonim Tajfun – swoimi znajomościami w świecie rosyjskich służb. Pochwalił się na przykład całkowicie autentyczną zażyłością z generałem Wiaczesławem Trubnikowem, który do 2000 roku był szefem SWZ FR czyli rosyjskiego wywiadu zagranicznego. W trakcie rozmowy rzucał też od niechcenia nazwiskami innych wysoko postawionych członków rosyjskich służb. Według transkryptu FBI myślało, że takie podejście skłoni doradcę do zwierzeń o współpracy z rosyjskim wywiadem. „Mam wielu przyjaciół w Rosji” - miał powiedzieć w pewnym momencie - „Chodzi mi o to, że Rosjanie mogą być nam teraz bardzo pomocni i mamy pewne wspaniałe informacje, które wyjdą na jaw”.
Z transkryptu wynika, że Halper próbował pytać Papadopoulosa bardziej wprost o Wikileaks i ich rzekome związki z Rosjanami oraz o dokumenty, które mieli publikować aby pomóc Trumpowi. FBI zapewne jednak spodziewała się innej reakcji młodego doradcy. Zamiast potwierdzić ich podejrzenia Papadopoulos kategorycznie stwierdził, że nikt nie wie co założyciel Wikileaks Julian Assange opublikuje jako następne. Kategorycznie stwierdził również, że kampania Trumpa nigdy nie poszłaby na taką współpracę z Rosjanami gdyż jest to nie tylko nielegalne, ale stanowi również formę zdrady stanu.
Gdyby ta historia zakończyła się tutaj, to byłaby to jedynie rzadka okazja do zajrzenia za kulisy służb specjalnych i metod ich działania. Tak jednak nie jest. Z innych odtajnionych dokumentów wynika bowiem, że chcąc uzyskać pozwolenie na szpiegowanie Papadopoulosa FBI zataiła jego zaprzeczenia przed wydającym takie pozwolenia sądem FISC. Winnym tego był najprawdopodobniej oficer prowadzący Halpera, Stephen Somma. Z raportu Inspektora Generalnego Departamentu Sprawiedliwości wynika, że to właśnie on odpowiadał za najpoważniejsze błędy popełnione podczas Crossfire Hurricane. Między innymi nie wspomniał FISC o tym, że inny doradca Trumpa, Carter Page, złożył zeznanie, które podważało wiarygodność tzw. Rosyjskiej Teczki przygotowanej przez Christophera Steela – głównego dokumentu świadczącego o rzekomej współpracy Trumpa z Rosjanami. Nie wspomniał również, że Page był kontaktem operacyjnym CIA. Zapomniał również o rozmowach z jednym z głównych źródeł informacji Steele'a, które podważały wiarygodność przygotowanego przez niego dokumentu.
Wyłaniający się z kolejnych dokumentów obraz kulis działalności FBI wobec Trumpa jest jak na razie mało pochlebny, chociaż nadal można tłumaczyć ich zwykłą niekompetencją i chęcią załatwiania spraw na skróty. Jeśli jednak kolejne dokumenty i ewentualna komisja udowodnią, że amerykańskie służby celowo działały przeciwko kandydatowi i późniejszemu prezydentowi, to możemy mieć do czynienia ze skandalem, przy którym zbladnie nawet Watergate.