Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Jak wyglądać ma głosowanie korespondencyjne

Ustawa przewidująca zmiany w sposobie głosowania w najbliższych wyborach prezydenckich zawiera jasny i klarowny opis sposobu, w jaki przeprowadzone ma być głosowanie korespondencyjne. Spójrzmy na to krok po kroku.

Każdy z zarejestrowanych w Polsce wyborców otrzyma pocztą pod ten adres, który znajduje się w spisie wyborczym, tak zwany pakiet wyborczy. Czyli przesyłkę, w skład której wchodzić będą: koperta zwrotna, karta do głosowania, koperta na kartę do głosowania, instrukcja głosowania oraz druk oświadczenia o osobistym i tajnym oddaniu głosu. Po co dwie koperty? Bo do jednej z nich włożymy tylko swój głos, a po zamknięciu kopertę z głosem wkładamy do drugiej. Do drugiej koperty wkładamy również swoje oświadczenie i całość zamykamy. W ten sposób mamy przesyłkę, wewnątrz której znajdują się nasze oświadczenie i osobna zamknięta koperta z naszym głosem. Tak przygotowany pakiet wyborca lub członek jego rodziny zanosi do specjalnych skrzynek wyborczych. Nie będą to zwykłe skrzynki pocztowe. W każdej gminie przygotowany zostanie punkt, do którego trafiać będą pakiety od głosujących na jej terenie. To z tej skrzynki przez cały dzień wyborów Poczta Polska przewozić będzie zamknięte koperty z pakietami wyborczymi do komisji. Po dotarciu na miejsce nasze pakiety zostaną otwarte. Za każdym razem, kiedy członkowie komisji wyborczej otwierać będą pakiet, zweryfikują ze spisem wyborców, czy autor oświadczenia znajdującego się w przesyłce widnieje na spisie wyborców. Drugi element pakietu – zamkniętą kopertę z głosem – komisja umieści w urnie wyborczej.

Ustawa mówi jasno: jeśli okaże się, iż znajdująca się wewnątrz pakietu wyborczego koperta z głosem jest otwarta – głos automatycznie uznany jest za nieważny i nie trafia do urny. Proces liczenia głosów odbywa się na następnym etapie. I polega na wyciągnięciu z urny zamkniętych kopert z głosami, otwarciu ich i zliczeniu znajdujących się wewnątrz głosów na poszczególnych kandydatów. Komisji wyborczych będzie w tych wyborach mniej niż dotychczas. Ale tak samo jak do tej pory, do każdej z nich delegować będą swoich członków wszyscy kandydaci, którzy zarejestrowali swoje komitety w Państwowej Komisji Wyborczej. Każdy kandydat będzie więc miał dokładnie taki sam wgląd w prace komisji i dokładnie taki sam wpływ na proces liczenia głosów. Przyjęta przez Sejm ustawa zawiera również zabezpieczenia przed torpedowaniem wyborów przez samorządy, których przedstawiciele kilka razy informowali w mediach, że zamierzają uniemożliwić przeprowadzenie głosowania na urząd prezydenta. Ustawa przewiduje, że jeśli samorządowiec nie wypełni swoich obowiązków związanych z udostępnieniem lokalu wyborczego – zrobi to za niego wojewoda. Samorządowcy bądź wojewodowie odpowiedzialni są też za zabezpieczenie komisji pod względem epidemicznym. Podobne zabezpieczenia obowiązują teraz w miejscach pracy, sklepach i innych działających instytucjach. Ten w gruncie rzeczy logiczny system głosowania, którego głównym celem jest maksymalne ograniczenie kontaktów międzyludzkich, przez polityków Platformy Obywatelskiej nazwany został odpowiednio: narażaniem ludzkiego życia (poseł Gasiuk-Pihowicz), zabójstwem demokracji (poseł Kropiwnicki) oraz porównany został do ataków terrorystycznych z użyciem broni biologicznej – tak wypowiedziała się była wiceminister finansów Izabela Leszczyna. Politycy Platformy Obywatelskiej nie chcą przyjąć do wiadomości, że opisany w tej ustawie mechanizm głosowania korespondencyjnego opiera się na prawie, którego autorami byli sami politycy PO. Weszła ona w życie w roku 2011. To ustawa zmieniająca Kodeks wyborczy. W niej znajdują się główne rozwiązania dotyczące pakietów wyborczych, sposobu ich doręczania i przekazywania. Najnowsza ustawa rozszerza je jedynie na wszystkich obywateli ze względu na wyjątkowe okoliczności, z jakimi mamy dziś do czynienia. Co ciekawe – zarówno Platforma, jak i PSL oraz SLD zmieniły zdanie na temat tych mechanizmów. Dziś nie chcą głosowania korespondencyjnego. Paradoksalnie – zdania tak bardzo jak PO-PSL i SLD nie zmieniło Prawo i Sprawiedliwość, tradycyjnie krytyczne względem innych niż tradycyjne form głosowania. Bo choć przepisy, które stały się podstawą dzisiejszych rozwiązań, przyjęte zostały w roku 2011, kiedy Prawo i Sprawiedliwość było w opozycji, to za tamtym Kodeksem wyborczym głosował… cały Sejm, a więc również ówczesna opozycja z PiS. Nikt nie był przeciwko. Choć Polska pogrążona była wówczas w traumie po Smoleńsku, to jednak ówczesną opozycję stać było na rozumne postępowania w sprawach kluczowych dla polskiej państwowości. Dziś wygląda to niestety dokładnie odwrotnie.

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń