Były wiceszef CBA Ernest Bejda specjalnie dla Niezależnej.pl komentuje dzisiejsze wydarzenia związane z aferą Amber Gold. - Stawianie zarzutu oszustwa Marcinowi P. akurat dzisiaj nie jest przypadkowe. Zrobiono to, aby podczas jutrzejszej debaty prokurator generalny mógł pochwalić się, jak służby sprawnie działają – mówi.
Marcin P. , prezes Amber Gold, został dziś zatrzymany, a
po doprowadzeniu do gdańskiej prokuratury usłyszał zarzuty oszustwa na wielką skalę.
- Prokuratura absolutnie działa w sposób reaktywny. Jej posunięcia są głównie odpowiedzią na to, co nagłośnią media – tłumaczy
były wiceszef CBA Ernest Bejda, który
nie ma wątpliwości, że dzisiejsza akcja jest nieprzypadkowa. I wiąże ją z jutrzejszą debatą w sprawie powołania komisji śledczej.
– Teraz prokurator generalny będzie mógł, odpowiadając na pytania posłów, chwalić się, jak sprawnie działają służby. A przecież sytuacja była znana od dawna.
Ernesta Bejdę zastanawia również
niekonsekwencja w działaniach prokuratury.
- Wcześniej śledztwa związane z działalnością Marcina P. przeciągały się, bo powoływano biegłych i zawieszano postępowania w oczekiwaniu na ich opinię. A teraz postawiono mu zarzut działalności bankowej bez pozwolenia, nie powołując biegłego – tłumaczy.
Były wiceszef CBA był w rozmowie z nami przekonany, że prokuratura w Gdańsku złoży wniosek o tymczasowe aresztowanie. –
Aby pokazać, jak jest stanowcza – mówił nam Bejda. W trakcie rozmowy Polska Agencja Prasowa opublikowała depeszę, że rzeczywiście taki wniosek do sądu trafił. –
A nie mówiłem. To było bardzo przewidywalne.
Sprzeciw polityków Platformy Obywatelskiej wobec powołania komisji śledczej Ernest Bejda ocenia jednoznacznie:
„działanie polityczne”.
- Używają argumentu, że organy państwa cały czas pracują przy sprawie Amber Gold. A przecież gdy powoływali tzw. komisję naciskową, prokuratura też prowadziła wiele śledztw i wtedy im to nie przeszkadzało. Poza tym są poważne zastrzeżenia co do zachowania prokuratur i sądów z apelacji gdańskiej, a sprawę mają teraz wyjaśniać prokuratorzy w Gdańsku. To dość kontrowersyjna sytuacja – dziwi się Ernest Bejda.
Źródło:
Grzegorz Broński