Prezydent Cyril Ramaphosa ogłosił, że Republika Południowej Afryki w czwartek zamknie swe granice. Powodem tak radykalnych kroków jest stały wzrost liczby osób zainfekowanych koronawirusem. Jeśli sytuacja „wyhamuje” restrykcje zostaną zniesione po trzech tygodniach.
57 milionowe RPA to najbardziej uprzemysłowiony kraj Afryki. Prezydent tego państwa w związku z zaostrzeniem się sytuacji epidemiologicznej postanowił zaostrzyć stosowane środki.
Jest to odpowiedź na wzrost liczby przypadków COVID-19 do 402. Oznaczało to zwiększenie się liczby zarażonych o 47 proc. między niedzielą a poniedziałkiem. Dane te zwiększyły obawy mieszkańców, gdyż taki gwałtowny wzrost sprawia, że RPA staje się krajem o największej liczbie przypadków w Afryce.
Blokada granic wprowadzona przez władze Rwandy, która poprzedziła w tej kwestii RPA i była pierwszą na kontynencie, wywołała tam szał zakupowy. Chociaż pierwotnie zaplanowano ją na dwa tygodnie, wielu Rwandyjczyków uważa, że środki te zostaną przedłużone. W chwili obecnej w Rwandzie odnotowano 19 potwierdzonych przypadków COVID-19, jest to największa liczba w Afryce Wschodniej.
Blokada obejmuje wiele firm uznanych za „mało istotne”. Ten ruch wywołał powszechne zaniepokojenie i niepewność wśród Rwandyjczyków na temat tego, czy uda im się wyżywić swoje rodziny.
Zamknięcia grożą również pozostawieniem wielu osób bez pracy w kraju, w którym zatrudnienie jest w większości nieformalne. Kolejnym skutkiem „wyłączenia” niektórych gałęzi handlu był wzrost cen podstawowych artykułów spożywczych.
Władze zareagowały, nakazując handlowcom sprzedać tylko tyle żywności, ile potrzeba na jeden dzień na osobę, co spotkało się zarówno z uznaniem jak i z oburzeniem Rwandyjczyków.
Rządy afrykańskie od Angoli po Zimbabwe podjęły podobne kroki, choć nie tak radykalne. Wiele krajów zakazało publicznych spotkań i nakazało zamykanie szkół, kościołów, meczetów i barów oraz lotnisk. Sytuacja ta dotyczy czterdziestu pięciu z 54 narodów kontynentu.
W Afryce Subsaharyjskiej w poniedziałek rano liczba zakażonych przekroczyła 1000. Kraje, które do tej pory „oszczędzał” nowy koronawirus, takie jak Uganda, Erytrea, Angola i Mozambik, zgłosiły swoje pierwsze przypadki w miniony weekend. W tym samym czasie liczba zgonów z powodu COVID-19 zaczęła się nasilać.
Dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Tedros Adhanom Ghebreyesus, ostrzegł, że oficjalne dane prawdopodobnie nie odzwierciedlają pełnego obrazu. Jego agencja wyraziła również zaniepokojenie, że złe warunki sanitarne, zatłoczenie miast i brak oddziałów intensywnej terapii, sprzętu i przeszkolonego personelu mogą utrudniać akcje zapobiegawczą.
Analiza przeprowadzona w 2016 r. Przez Rand Corporation, amerykański think tank, wykazała, że spośród 25 krajów na świecie, które były najbardziej narażone na wybuchy infekcji, 22 znajdowały się w Afryce.
W Malawi pracownicy służby zdrowia martwią się brakiem zdolności do radzenia sobie z epidemią. Duże szpitale są już przepełnione i zdaniem ekspertów mogą stać się wylęgarnią chorób.
Jacek Szpakowski