10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Panika w służbie polityki

Czas epidemii mocno przesuwa akcenty w naszym życiu. I tym codziennym, i tym politycznym. Koronawirus, dla społeczeństwa przekleństwo, dla polityków, jakby to nie brzmiało, jest w pewnym stopniu szansą na wykazanie się. Dla rządzących – na pokazanie swojej sprawności w sytuacjach kryzysowych. Dla opozycji – na demonstrację odpowiedzialności lub nieodpowiedzialności, pokazanie woli współpracy lub totalnej krytyki. 

Rządzącym, zwłaszcza w roku wyborczym, dramatyczna sytuacja politycznie sprzyja, oczywiście jeśli dobrze wykonują swoje obowiązki. Ponieważ Andrzej Duda jest kandydatem na prezydenta popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość, na jego konto idzie zarówno własna aktywność w tym trudnym dla Polski czasie, jak i praca rządu. Na razie obie aktywności oceniane są dobrze przez większość Polaków, natomiast ocen negatywnych jest zdecydowanie mniej i pochodzą głównie od wyborców totalnej opozycji.

Można zachowywać się odpowiedzialnie… Jeśli ktoś chce

Zauważmy, że w podejściu do politycznego i praktycznego wymiaru walki z koronawirusem bardzo mocno odtwarza się podział opozycji według klucza znanego z wyborów parlamentarnych i pierwszych tygodni nowego Sejmu. Mamy więc totalną opozycję, czyli głównie polityków Koalicji Obywatelskiej, oraz merytoryczną, wśród której inne, niż byliśmy do tej pory przyzwyczajeni, nastawienie do współpracy z rządem wykazuje lewica. Kilka ostatnich dni to dla wielu sympatyków prawicy czas wyjątkowego doświadczenia afirmatywnego przekazywania dalej wypowiedzi takich polityków jak Adrian Zandberg czy profilu partii Razem, wszystko zaś dlatego, że to lewica wydaje się najmocniej odpierać populistyczne pomysły swoich kolegów i koleżanek z Platformy Obywatelskiej. Wcześniej politycy lewicy wnieśli spory wkład w specustawę, regulującą działanie państwa w czasie zagrożenia koronawirusem. Mało w mediach słychać i widać ludowców i konfederatów, natomiast Platforma jako jedyna prowadzi bezpardonowy ostrzał władz, sięgając po fake newsy i manipulacje, generując wręcz przekaz, mający na celu wywołanie chaosu i paniki.

Jest oczywiście prawdą, że wymuszone okolicznościami zawieszenie kampanii wyborczej sprzyja urzędującemu prezydentowi, ponieważ jako jedyny z kandydatów cały czas może pojawiać się w mediach z racji pełnionych obowiązków. Najwyraźniej jednak duża część Polaków ocenia tę pracę dobrze, co widać w sondażach. Znów pojawia się szansa na rozstrzygnięcie wyborów już w pierwszej turze.

Totalni uderzają w ludzi z pierwszej linii frontu

Z kolei wciąż uważana za największą konkurentkę Małgorzata Kidawa-Błońska lekko traci poparcie przez nieumiejętność odnalezienia się w nowej sytuacji. Przekaz jej otoczenia i samej Kidawy-Błońskiej ogranicza się do krytyki rządu i postulatu masowych testów na obecność wirusa. Aby krytykę tę odpowiednio podbudować, cały czas wysyłany jest do odbiorców przekaz, że rząd ukrywa przed obywatelami zarówno skalę zachorowań, jak i fatalne przygotowanie państwa w kwestiach zdrowia i bezpieczeństwa. Można oczywiście wyobrazić sobie, że w niektórych miejscach pojawiają się typowe dla polskiej służby zdrowia problemy, że brakuje sprzętu lub zabezpieczeń, są to jednak przykłady raczej jednostkowe niż masowe.

Tworząc wrażenie powszechnego bałaganu, opozycja totalna uderza nie tylko w rządzących, lecz także w osoby, które oddolnie walczą z najpoważniejszym od wielu lat zagrożeniem dla życia i zdrowia Polaków, postponuje ich ciężką pracę i poświęcenie. Tymczasem Polacy w większości, doceniając zaangażowanie władz, oczekują w tej chwili porzucenia radykalnego sporu na rzecz merytorycznej współpracy. Widzą, że niektórym (wspomniana już lewica) się to udaje, inni jednak żadnego porozumienia, nawet w takiej chwili, nie chcą. Jeśli już w żaden sposób nie mogą się przyczepić do pracy ministra zdrowia, to umniejszają jej wartość, twierdząc, że przesadą jest chwale-nie kogoś tylko za to, że wykonuje swoje obowiązki.

Marszałka Grodzkiego pomysł na walkę z koronawirusem

Głównego specjalistę PO od zdrowia, marszałka Tomasza Grodzkiego, mogliśmy ostatnio podziwiać jako mistrza arogancji i nieodpowiedzialności, narażającego zdrowie swoich współpracowników czy to niefrasobliwą podróżą do Włoch, czy brakiem odpowiednich procedur w przypadku podejrzenia grypy u jednego z pracowników Senatu. Co więcej, dowiedzieliśmy się, że niepotrzebny przestój prac nad specustawą w izbie wyższej parlamentu spowodowany był wypoczynkowym wyjazdem Grodzkiego, i to wyjazdem odradzanym z powodu rozprzestrzeniania się choroby. Kiedy prace w Senacie mogły już ruszyć, zaczęła się kolejna wojenka z PiS, ponieważ marszałek za najlepszą metodę walki z koronawirusem uznał zwiększenie swoich uprawnień (oraz uprawnień całego Senatu) i chciał przeforsować je pod pretekstem przyjęcia nie-zbędnych rozwiązań na czas epidemii. Wszystko to składa się na jedno wielkie pasmo kompromitacji trzeciej osoby w państwie, które są dużo bardziej groźne dla marszałka niż wszystkie dawne, „kopertowe” historie.

Kolega Grodzkiego, formalnie niezależny, lecz w praktyce związany z koalicją opozycyjną Wadim Tyszkiewicz na swoim Facebooku zamieścił bardzo długi opis swoich przygód. Tyszkiewicz podejrzewał u siebie koronawirusa, postanowił więc zrobić test… na lotnisku, finalnie udało mu się to jednak dopiero w szpitalu, później natomiast dość długo czekał na wyniki. Czytelnicy szybko wychwycili jednak, że Tyszkiewicz, na szczęście jedynie przeziębiony, naraził swoją eskapadą wiele osób i zachował się tak samo nieostrożnie jak Tomasz Grodzki. Były prezydent Nowej Soli musiał kilkukrotnie zmieniać treść swej opowieści, tak by usunąć z niej choćby powrót z testów… war-szawskim tramwajem. Chcąc obnażyć brak przygotowania państwa, senator opowiedział nam więc głównie o sobie.

Autorytety w każdej dziedzinie i sztuka myślenia

Ponieważ kampania zamarła, opozycja szuka nowego sposobu, by uderzyć w Andrzeja Dudę. Prezydent został w weekend zaatakowany w mediach, m.in. przez znaną z politycznego protestu rodzin osób niepełnosprawnych, po którym dostała się do Sejmu, Iwonę Hartwich. „Gazeta Wyborcza” odkryła bowiem, że ratownik medyczny, z którym sfotografował się Duda, jest tak naprawdę dyrektorem szpitala, a co więcej, również działaczem PiS. I nikogo nie obchodziło już, że garwoliński lekarz faktycznie w czasach kadrowych niedoborów kierowanie szpitalem łączy z wyjazdami do chorych, oberwał wspólnie z prezydentem jako uczestnik rzekomej ustawki. Ciężka praca została więc unieważniona przez poglądy polityczne. Taktyka ta wydaje się być mocno nieskuteczna, nic nie wskazuje jednak na to, by używający jej się zniechęcili.

W zeszłym tygodniu Polacy masowo ruszyli do sklepów, wykupując zdecydowanie ponad potrzeby niektóre artykuły spożywcze i higieniczne, czym zresztą specjalnie w całym świecie się nie wyróżniali, było to bowiem zjawisko powszechne. Dziennikarze, którzy w swego czasu bliscy byli straszenia masowym głodem z powodu zamknięcia dużych sklepów w niedzielę, powtórzyli tę samą opowieść. Pojawiły się wpisy o braku mięsa i głodnych dzieciach, a my kolejny raz dowiedzieliśmy się, że wiele osób, które aspirują do roli autorytetów w każdej dziedzinie, nie potrafi nawet zrobić zakupów, gdy tylko zderzy się z pustą półką w supermarkecie.

Czeka nas jeszcze kilka trudnych tygodni, może nawet miesięcy. Niektórzy jednak uparli się, by czas ten uczynić jeszcze gorszym. Politycznie, medialnie, wreszcie zwyczajnie, po ludzku nie wyjdzie im to na zdrowie.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski