Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Dyplomata Grodzki być może da nam szansę

Marszałek Senatu obwieścił opinii publicznej, iż spotka się z prezydentem Francji. Uczynił to z wrodzoną sobie gracją: „Odwiedzi mnie prezydent Francji (...). Będę musiał go przekonać, żebyśmy dali jeszcze Polsce szansę”. W tej sytuacji pozostaje postawić pytanie, czy ta „Polska” jest zainteresowana usługami z zakresu polityki zagranicznej, które dość nachalnie oferuje jej marszałek ze Szczecina? Do tej pory bowiem jego samozwańcza aktywność dyplomatyczna przyniosła dość żałosne rezultaty. Zaczęło się od przyjęcia ambasadora Federacji Rosyjskiej.

Grodzki z przyklejonym uśmiechem ściskał z nim dłoń na potrzeby senackiego biura prasowego. Ale też rozmawiał, by poprawić kontakty między Warszawą a Moskwą, a potem opowiadał, że spotkanie przebiegło w bardzo dobrej atmosferze. Wyborny nastrój Grodzkiego najwyraźniej nie udzielił się jego rozmówcy, który od dnia wizyty w Senacie brutalnie atakuje Polaków i Polskę z częstotliwością większą niż kiedykolwiek wcześniej. Niełatwo zatem zgadnąć, iż Andriejew wykorzystał naiwność marszałka Senatu, by wzmocnić akcję upokarzania nas. W świat poszedł bowiem taki oto komunikat: zobaczcie, jacy jesteśmy silni, przyjmuje nas jedna z głównych osób w RP, a my zaraz po spotkaniu odpowiadamy bluzgiem. Po fandze od dyplomaty Kremla Grodzki ruszył do Brukseli, by dowiedzieć się, co izba wyższa polskiego parlamentu ma zrobić z nowelizacją dyscyplinującą sędziów łamiących prawo RP. Historia najnowsza polskiego parlamentaryzmu nie zna takich konsultacji, ale niestety ta sprzed 200 lat już tak. I to właśnie z tych niechlubnych tradycji marszałek zdaje się czerpać garściami. W Senacie – jeszcze przed rozpoczęciem prac senatorów – zorganizował spotkanie z zagranicznymi ekspertami.

Nie wiemy, kto wybrał tych nieznanych szerzej ludzi, nie wiemy również, czym się kierował przy dokonywaniu tego wyboru. Wiemy za to, iż panowie powołując się m.in. na artykuł opublikowany przez jeden z międzynarodowych tytułów prasowych orzekli, iż Senat ma odrzucić uchwalone przez Sejm prawo, nie podejmując nawet próby rzeczowej pracy nad nim. W ciągu kilkudziesięciu godzin tak też się stało. Izba wyższa polskiego parlamentu zaprezentowała się światu jako pseudodemokratyczna instytucja, która nie podejmuje suwerennych decyzji. Bo nawet jeśli senatorowie opozycji z profesorem Grodzkim na czele chcieli zawetować nowelę uchwaloną przez Sejm, to konsultacje zagraniczne poprzedzające obrady zbudowały im wizerunek niesamodzielnych, a podatnych na wpływ pozapolskich polityków, działaczy czy gremiów. Nikt, komu leży na sercu dobro państwa i prestiż jego instytucji, nie pozwoliłby sobie na tak bezrozumne i szkodliwe działanie. Ostatnim akordem dotychczasowej aktywności dyplomatycznej Grodzkiego było spotkanie ze spiker Kongresu USA. Doszło do niego w czasie kremlowskiej akcji zakłamywania historii Polski, w przeddzień wydarzenia w Jad wa-Szem. Co uzyskał marszałek Senatu? To, że Nancy Pelosi zapomniała o Polakach, którzy stracili życie w Auschwitz. Sukces goni sukces. Tomasz Grodzki puszy się przed aparatami fotoreporterów, karmi swoje otumanione wizją „wielkiego świata” ego, ale szkodzi naszemu państwu. Jeżeli ogłasza, że będzie z prezydentem Francji „dawał szanse Polsce”, to można powiedzieć, iż rzeczywiście może nam „dać szansę”, ale byśmy nie byli zmuszeni oglądać jego buzujących kompleksami nieudacznicy prób obecności na arenie międzynarodowej. Niech lepiej jedzie do Szczecina i wyjaśnia sprawę oskarżeń o łapówki. To powinno być teraz jego główną misją. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska