Jawne bezprawie – tak najkrócej można podsumować opinię części sędziów Sądu Najwyższego. Bunt „fioletowych ludzików” przybrał formę wypowiedzenia lojalności polskiemu państwu i zakwestionowania fundamentów ładu konstytucyjnego. Już samo procedowanie, mimo wszczęcia postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, jest obrazą prawa.
Ważniejsza jest jednak uzurpacja w treści merytorycznej. Żaden sąd powszechny, w tym Sąd Najwyższy, nie ma kompetencji do wkraczania w zakres władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej w wymiarze konstytucyjnym. Przegłosowana „zasada prawna” w kuriozalny sposób de facto usuwa z zawodu ponad 500 sędziów, na mocy Konstytucji RP nieusuwalnych, likwiduje Izbę Dyscyplinarną SN i, co więcej, unieważnia wydane przez tę izbę orzeczenia. Wszystkich dziwolągów prawnych w uchwale SN nie sposób nawet wyliczyć. Lecz nie o prawo tu idzie, ale o polityczny bunt przeciwko Polsce i demokratycznej woli Polaków oraz usiłowanie zniszczenia polskiego państwa. W tej prawniczej Sodomie znalazło się, niestety, tylko sześciu sprawiedliwych, którzy złożyli zdania odrębne, ale nie może być tak, że 54 rokoszan zdoła sterroryzować 36-milionowy naród. Wystarczy nasza determinacja.