Obrońcy krzyża na Krakowskim Przedmieściu toczą samotną walkę w prokuraturze i przed sądem w obronie swoich praw. Najczęściej ją przegrywają.
Patriota zaśmieca miasto
Paweł Łapiński, pobity przez straż miejską za podtrzymywanie namiotu „Solidarnych 2010”, wciąż czeka na sprawiedliwy wyrok. Pisze skargi do prokuratury, ta milczy mimo, iż sąd I instancji zwrócił się do niej z prośbą o ponowne rozpatrzenie sprawy.
Swoją walkę o sprawiedliwość rozpoczyna też Czesław Rędziak, dawny działacz NSZZ „Solidarność” z warszawskiego MZK, który w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej ustawił przy Krakowskim Przedmieściu brzozowy krzyż i wykonaną przez siebie makietę samolotu TU-154m.
W orzeczeniu Sądu Rejonowego dla Warszawy Sródmieście (XI wydział karny) czytamy: „
uznając za ujawniane dowody dołączone do wniosku o ukaranie i przyjmując na ich podstawie, że okoliczności czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości na podstawie art. 93 paragrafu 1 i paragrafu 2 orzeka, iż obwinionego Czesława Rędziaka w ramach zarzuconego mu czynu uznaje za winnego tego, że w dniu 10 maja 2011 około godziny 9:45 na Krakowskim Przedmieściu 13/15 w Warszawie poprzez ustawienie podstawy a której umieszczono krzyż oraz ustawiono makietę samolotu i worki wykorzystał część drogi w sposób niezgodny z przeznaczeniem”.
Wcześniej w wyroku nakazowym czytamy, że Rędziak w dniu 10 maja 2011 r. zaśmiecił miejsce publiczne. Z tym wyrokiem a zwłaszcza z określeniem jego działań jako „zaśmiecanie” nie zgadza się sam zainteresowany.
– Niestety z nieznanych mi przyczyn zostałem potraktowany w sposób obcesowy. Gdy układałem instalację nikt nie interweniował, straż miejsca jedynie się przyglądała. Nikt nie pouczał mnie o naganności tego czynu. Działałem więc w dobrej wierze, mając na uwadze to, że po odejściu delegacji moja instalacja zostanie usunięta i zabrana do domu osobiście przeze mnie – mówi.
Makieta została zwrócona Rędziakowi dwa miesiące później. Nie poinformowano go o tym, że ma stanowić dowód w sprawie o naruszenie ładu publicznego.
Na pograniczu egzystencji
Wyrokowi towarzyszyła grzywna w wysokości 100 zł oraz 30 zł tytułem opłaty i zasądzonych zryczałtowanych wydatków postępowania 50 zł. Nie pozwala na to elementarne poczucie sprawiedliwości, a wysokość kary ewidentnie utrudnia i tak ciężką sytuację finansową Rędziaka.
- Zasądzona przez sąd grzywna oraz dodatkowe koszty w sposób znaczący zubożą nasz skromny budżet i odbędzie się to kosztem zakupu leków, środków żywności, na które i tak zresztą nas nie stać - pisze Czesław Rędziak, wnosząc o umorzenie postępowania i anulowanie grzywny razem z towarzyszącymi wyrokowi opłatami.
Kolejna rozprawa w warszawskim sądzie rejonowym (XI wydział karny) odbyła się 27 kwietnia 2011 r. Jeden ze świadków zeznał, że strażnicy miejscy szarpali Rędziaka, jednak sprawa została odroczona, gdyż na sali rozpraw zabrakło przedstawicieli straży miejskiej.
Podobnie stało się 29 maja - kolejne odroczenie i kolejne oczekiwanie. Tym razem Czesław Rędziak wniósł o przekazanie sądowi taśmy z monitoringu zdarzeń z 10 kwietnia sprzed pałacu prezydenckiego.
– Swoje działania traktowałem jako gest patriotyczny. Nie był on skierowany przeciwko komukolwiek, a tym bardziej trudno mnie posądzić o chęć działania w charakterze chuligańskim. Jednak właśnie za kogoś takiego zostałem uznany w opinii straży miejskiej – mówi autor makiety.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Kaja Bogomilska