Zamiast pochwalić kandydata za postępowy stosunek do mniejszości seksualnych czy do aborcji, twardo trzymając się zasad wiary, powiedział: „nie”. Dodał, że będzie się za Bidena modlił, ale nie może udzielić sakramentu komuś, kto publicznie pochwala aborcję. Zastanawiam się, ilu księży, nie wspominając o hierarchach Kościoła, stać by było na taki gest. Od lat staje mi przed oczami obraz prezydenta Komorowskiego przystępującego do komunii, w momencie gdy stanowisko jego partii na temat zabijania nienarodzonych było ogólnie znane. Nikt z naszych księży nawet nie pomyślał, żeby pogonić go z kościoła, zachęcając do pokuty i naprawy. Jejku, jejku, przecież byłby to obraza majestatu. Źle się dzieje w Kościele Powszechnym, synod w Amazonii potwierdza najgorsze obawy, że Franciszek nie panuje nad sytuacją (a może nie chce). Pachnie herezją i schizmą.
Podważanie celibatu, uchylanie furtki obrzędom pogańskim i kapłaństwu kobiet, coraz więcej socjalizmu i ekologizmu… Dla wielu fakt, że wiekowy papież emeryt ciągle żyje, zdaje się znakiem, że to on pozostaje sumieniem Kościoła i prawdziwym depozytariuszem wiary. Zachód burzy swe opustoszałe kościoły, kwestionuje zasady Dekalogu i Pisma Świętego, a pasterze? Wydają się przestraszeni, sparaliżowani słuchają Watykanu, usiłują jak najbardziej iść na rękę swym owieczkom, których i tak ubywa. Czy to oznacza rzeczywiste wkroczenie w czasy ostatnie? Niekoniecznie, chrześcijańska cywilizacja już parokrotnie była w opałach, a potem zdarzał się cud i pojawiali się ludzie zdolni powiedzieć „non possumus”. Czy Polska znów musi odegrać rolę przedmurza chrześcijaństwa? Nie wiem. Może zgodnie z proroctwami ludzi wierzących czekają prześladowania i katakumby, bluźnierstwa i szyderstwa. Być może Stwórca traci cierpliwość i koniec historii jest bliski. Jedno jest dla mnie pewne – póki trwają tacy księża jak Robert Morey, jest nadzieja!