Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Bolszewicy u bram

Media postkomuny robią, co mogą, by pomniejszyć wrażenie wielkiego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości i bolesnej klęski Platformy Obywatelskiej. Mimo tych wysiłków furia działaczy PO jednak daje o sobie znać nawet w zaprzyjaźnionych mediach.

Nic dziwnego – klub, który po połączeniu z Nowoczesną liczył 155 posłów, w nowym Sejmie zostaje zmniejszony do 134 miejsc. Na dodatek 66 posłów upływającej kadencji w tym zmniejszonym klubie się nie znajdzie – zastąpią ich takie tuzy jak Klaudia Jachira czy Tomasz Zimoch albo dawni posłowie SLD – Dariusz Joński, Katarzyna Piekarska, Grzegorz Napieralski. Zatem coraz mniej jest Platformy w Platformie – postkomunistyczna formacja zrzuca coraz więcej listków figowych i widać wyraźnie, że to raczej spadkobiercy PZPR nadawać będą ton opozycji w nowym Sejmie oraz ci, którzy na ostrym sporze światopoglądowym budują swoją pozycję. Spodziewać się należy zatem mnóstwa krzyku i różnych politycznych przedstawień na żałosnym poziomie na temat aborcji, małżeństw homoseksualistów, walki z klerem itp., itd. Niestety, należy się też spodziewać rozwinięcia tendencji, które już teraz są obecne w dyskursie publicznym, a które szokują – nie waham się tak tego określić – bolszewickim, totalitarnym myśleniem.

Wypowiedź senatora PO Jerzego Fedorowicza to tylko jeden z przykładów. Zagroził on, że ten, kto „nagle zmieni front i odejdzie od ludzi, którzy na niego głosowali, będzie obłożony anatemą do trzech pokoleń. To jest pewne (…). Jeżeli ktoś ma odwagę taką, żeby zaryzykować swoje życie, swoich dzieci i wnuków, to proszę bardzo”. Czyż nie jest pan senator bliski określeniom o „zaplutych karłach reakcji”? Oczywiście jest, ale taki jest właśnie sposób myślenia postkomunistycznych elit. Wystarczy przypomnieć słowa Sławomira Neumanna, który w iście bolszewickim stylu klarował działaczowi PO w Tczewie:

„Pamiętaj: jedna zasada jest dla mnie święta, k***a. Naucz się tego, jak będziesz o czymkolwiek rozmawiał. Jak będziesz w Platformie, będę cię bronił, k***a, jak niepodległości. Jak wyjdziesz z Platformy, to masz problem”. 

Do tragifarsy urasta fakt, że ci ludzie, o takim sposobie myślenia, nazywają się „siłami demokratycznymi”. Ten neobolszewicki styl staje się bardziej zrozumiały, gdy wczytać się w to, co uważają oni za demokrację. Marek Król, ideolog obozu postkomuny, autor książki o samokrytycznym i jakże trafnym tytule „Byliśmy głupi”, na łamach „Gazety Wyborczej” klarował ostatnio, że demokracja wcale nie oznacza powszechnych wyborów. „Ani idea powszechnych wyborów, ani – tym bardziej – istnienie partii i wielu innych instytucji nie są, wbrew pozorom, konieczne dla istnienia demokracji. Konieczne jest tylko istnienie wspólnoty politycznej”. Król postuluje „odrzucenie dotychczasowych instytucji politycznych” oraz „radykalną decentralizację”, bo chodzi o ograniczenie roli państwa do stopnia minimalnego. Król, zamiast demokratycznie wybranych władz, które na poziomie samorządowym decydują o dystrybucji pieniędzy publicznych, proponuje rządy gminnej komuny: „Nie wójt i rada gminy, ale wszyscy jej mieszkańcy powinni decydować o istotnych sprawach”. Chodzi o „wspólnotę polityczną” na poziomie gminy, która będzie delegować swoich przedstawicieli do instytucji o „charakterze płynnym” i „tylko w niewielkim stopniu związanych z instytucją państwa”. Cytuję tę wizję tak obszernie, bo pokazuje ona stan ducha ideologów z Czerskiej – bardzo nieodległą od komunistycznych przekonań i podejścia do tradycyjnych instytucji państwa. Jakaś „wspólnota polityczna” nieweryfikowana w demokratycznych wyborach i niszcząca instytucje polityczne – oto marzenie postkomuny. 

Wygląda na to, że zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego, którego projekt poparło ponad 8 milionów Polaków – nikt nigdy dotąd takiego poparcia nie uzyskał – faktycznie obroniło polską demokrację. Nie dajcie się Państwo zatem nabrać na propagandę obozu postkomunistycznego – im naprawdę jest bliżej do idei „kraju rad” niż polskiego republikanizmu. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Joanna Lichocka