Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Dołączyć esbeków do komisji pedofilskiej

Komisję do spraw zbadania pedofilii w Kościele chce powołać Grzegorz Schetyna. Jak ogłosił, zamierza w tej sprawie skorzystać z przygotowanych projektów profesor Płatek i równie znanej z troski o Kościół byłej poseł SLD Jolanty Banach. Z konwencji partii, której lideruje Schetyna, nie dowiedzieliśmy się, do czego konkretnie ma służyć postulowana przez niego komisja. Ma jednak „pomóc się oczyścić” oraz „naprawić winy” Kościoła.

Nie usłyszeliśmy, w jaki sposób komisja miałaby działać. Wiemy jedynie, że w jej składzie znaleźliby się m.in. emerytowani prokuratorzy oraz sędziowie. Nie zaskakuje mnie ten pomysł. Wydaje mi się, że jest – jakby to powiedział poseł Grupiński – zbyt mało „progresywny”. Żeby w pełni usatysfakcjonować środowiska od dawna domagające się głębokiej reformy Kościoła, należałoby dołączyć do składu również emerytowanych śledczych. Najlepiej z Departamentu IV Służby Bezpieczeństwa, zajmującego się na zlecenie Moskwy przez całe dziesięciolecia inwigilacją księży, werbowaniem zakonników, prowokowaniem, podsłuchiwaniem, więzieniem i mordowaniem księży. Słowem: „oczyszczaniem” Kościoła z elementów niepożądanych. Jak bowiem wskazuje sam film Tomasza Sekielskiego, który wywołał ten pomysł, to właśnie emerytowani funkcjonariusze Departamentu IV mają w pamięci i z pewnością w notatkach przechowywanych na rozlicznych pawlaczach szczegółowe informacje, które mogłyby posłużyć do dalszego „oczyszczania” oraz „naprawiania win” Kościoła. Biorąc pod uwagę, że Grzegorz Schetyna postanowił skorzystać w swoim projekcie z usług prokuratorów i sędziów emerytowanych, nie mam wątpliwości, że do skutecznej pracy takiej komisji obecność emerytowanych esbeków jest wręcz konieczna. Najbardziej doświadczeni emerytowani sędziowie i prokuratorzy przez dużą część swojego zawodowego życia związani byli z bezpieką. Jeśli nie bezpośrednio przysięgą Wojskowej Służby Wewnętrznej, jak prezes Sądu Najwyższego sędzia Iwulski, to przynajmniej służbowo – poprzez pracę w śledztwach niezawisłej prokuratury Polski Ludowej. Panowie przez lata pracowali na materiałach opracowywanych przez dzisiaj już leciwych, lecz ciągle jeszcze dziarskich esbeków. Panowie się znają, szanują i mają do siebie zaufanie. Takie doświadczenia to skarb, z którego wstyd byłoby nie skorzystać. Jestem pewien, że wie o tym świetnie Grzegorz Schetyna, a jego rezerwa w ogłoszeniu pełnego składu wynika wyłącznie z tych samych powodów, dla których Rafał Grupiński nie chce przed „dwudziestym którymś października” obiecywać homo ślubów i tęczowych adopcji. Na wszystko jest przecież odpowiedni czas. Trudno też nie zrozumieć, dlaczego Grzegorz Schetyna woli skupić się w pracy swojej komisji na Kościele. Po pierwsze, ma już ludzi do tej roboty świetnie przygotowanych. Po drugie, gdyby niebezpiecznie rozszerzyć zakres działania komisji o inne niż kościelne środowiska, mogłoby się okazać, że on sam albo jego śledczy natrafiają na konflikt interesów. Cóż bowiem mieliby zrobić badający pedofilię w środowiskach medialnych śledczy, gdyby przed ich oblicze trafił opisywany w tekstach Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego z tygodnika „Wprost” esbek kierujący agencją towarzyską, dostarczającą warszawskim celebrytom i biznesmenom z pogranicza polityki młodociane męskie prostytutki? Cóż zrobiliby, gdyby okazało się, że jego klientami byli opłacani milionowymi kontraktami wieczni telewizyjni nastolatkowie po pięćdziesiątce w sportowych supersamochodach? Cóż zrobiliby, wiedząc, że pracodawcą tych klientów jest wielka stacja telewizyjna założona za pieniądze tej samej wojskowej służby specjalnej, z której i oni się wywodzą? Cóż wreszcie zrobiłby biedny Grzegorz Schetyna, gdyby dowiedział się o tym od swoich śledczych, jednocześnie przypominając sobie, jak jego konserwatywni koledzy partyjni całkiem niedawno siadali w wygodnej telewizyjnej kanapie, żeby pogrzać się w medialnym cieple owych klientów?

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń