Liderzy Konfederacji lubią rozmawiać z putinowskim Sputnikiem. Ciekawe dlaczego? Ktoś powie – trwa kampania, politycy nie tracą żadnej szansy na kontakt z wyborcami, zabiegają o każdy wywiad i dlatego sowiecki Sputnik też może liczyć na ich łaskawość. Nie jest jednak tak, że wypowiedzi udziela się bezrefleksyjnie i hurtowo, że rozmawia się, z kim popadnie. Sputnik nie oferuje wielkich zasięgów czytelniczych, a dodatkowo jego charakter – jest to medium antypolskie, wrogo nastawione do każdej próby wzmocnienia bezpieczeństwa i niezależności naszego kraju – sprawia, iż szanse na to, by w superwąskim gronie odbiorców tego portalu odnaleźć ludzi o poglądach katolicko-narodowych (takie deklaruje większość Konfederacji), są równe zeru. Równie dobrze politycy tej formacji mogliby szukać swych wyborców wśród fanów Urbana. Pismu tegoż jednak uwagi nie poświęcają – ale tubie Kremla i owszem. Z jakiegoś zatem powodu – innego niż pozyskiwanie wyborców – uznali, że w Sputniku opłaca im się być obecnym nawet za cenę ewentualnych strat wizerunkowych. Jest bowiem więcej niż pewne, że część ich zwolenników to ludzie, którzy na putinowską Rosję nie patrzą z nostalgią. Dlaczego zatem politycy deklarujący zaangażowanie w upamiętnianie Żołnierzy Antykomunistycznego Podziemia, podkreślający znaczenie ich walki dla odzyskania niepodległości, udzielają wywiadów medium będącemu spadkobiercą i kontynuatorem najbardziej obrzydliwej propagandy oczerniającej tych polskich bohaterów? A może jest tak, iż wbrew wyobrażeniom wielu ich zwolenników to środowisko polityczne ma się tak do przedwojennej tradycji endeckiej jak Moczar do Romana Dmowskiego? Być może za fasadą patriotycznych haseł kryje się wspólnota interesów z siłami, które środowiska polskich patriotów traktują jako zagrożenie? Postawmy zatem sprawę jasno. Opowieści o okupacyjnych wojskach amerykańskich w Polsce, o konieczności ogłoszenia przez nasz kraj neutralności, straszenie wojną, w którą ma nas wplątać Biały Dom – to przecież filary przekazu Konfederacji – czynią z niej najbardziej prorosyjską siłę polityczną w Polsce. Z tej perspektywy wywiady dla Sputnika są naturalną konsekwencją ich drogi politycznej. Kontakty z proputinowskimi mediami nie są zatem wypadkiem przy pracy, nieprzemyślanym krokiem w kampanijnej gorączce, lecz potwierdzeniem łączności między tymi środowiskami. Mają jeszcze jeden cel – zresztą najbardziej odrażający. Są obliczone na „cywilizowanie” kremlowskich przekazów wśród wyborców mających poglądy narodowe.