Platforma Obywatelska przeszło rok temu ogłosiła twarde „Nie dla ACTA 2 i TAK dla wolności w internecie”, dodała grafikę z pięknym logo i krwistoczerwonym hasztagiem. Zebrała trochę lajków i politycy spokojnie przeszli do kolejnych tematów…
Sprawa dyrektywy o prawie autorskim w internecie ciągnęła się w Parlamencie Europejskim od dawna. Kolejne głosowania przeciągały temat, a stanowisko głównych sił politycznych wcale nie było jasne. Spór dotyczył tego, jakie będą skutki wprowadzenia dwóch rozwiązań – pierwszego, które nakłada na właścicieli platform internetowych obowiązek rozliczania się z autorami materiałów źródłowych, które są umieszczane i linkowane w serwisach, oraz drugiego, które odpowiedzialność za ewentualne umieszczenie linkowanych lub publikowanych materiałów przenosi z użytkownika, czyli internauty (tak jest dzisiaj), na właściciela serwisu (tak ma być w przyszłości). W efekcie właściciele serwisów będą musieli podpisać umowy licencyjne, co wygeneruje określone koszty, a także wprowadzić rozwiązania pozwalające filtrować treści wpisywane przez internautów, zanim zostaną umieszczone w internecie. Zwłaszcza to drugie rozwiązanie budzi opór, bo niezależnie od tego, jak zostanie to przedstawione przez zwolenników dyrektywy, takie mechanizmy wypełniają definicję cenzury prewencyjnej. Co ciekawe, przez długi czas pracy nad tym dokumentem nie było jasności, jak zachowa się polski rząd, bo wewnątrz obozu władzy trwały spory na temat tego, jak ustosunkować się do kontrowersyjnych przepisów. Jednak kiedy należało podjąć ostateczną decyzję, polscy europarlamentarzyści zachowali się w sposób dość przewidywalny. Zgodnie z ogłoszonym ostatecznie stanowiskiem politycznym PiS zagłosował przeciwko dyrektywie. Za to politycy PO zagłosowali raz tak, raz inaczej. Część polityków PO była przeciw, jednak nie wszyscy. Eurodeputowani mieli głosować najpierw za poprawkami, które miały zmniejszyć zakres dyrektywy o prawie autorskim. Gdyby udało się znaleźć większość do głosowania nad poprawkami, projekt przeszedłby w dużo łagodniejszej wersji. Jednak to głosowanie zwolennicy odrzucenia #ACTA2 przegrali. Pięcioma głosami. Co to oznacza? Że gdyby chociaż trzech z tych, którzy głosowali przeciwko, zmieniło zdanie, Parlament musiałby zastanowić się nad poprawkami i dyrektywa wyglądałaby inaczej. To faktycznie nieduża liczba, zwłaszcza że czworo posłów PO: pani Kudrycka, pani Pitera, pan Zdrojewski i pan Zwiefka w tej sprawie zagłosowało inaczej, niż obiecywała ich partia. Ciekawy kontekst tej decyzji nadała niedawna publikacja niemieckiej gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Jej zdaniem w tej sprawie między Francją a Niemcami odbył się targ: Nord Stream 2 w zamian za ACTA 2. Jeśli faktycznie tak było, to groźny dla polskiego bezpieczeństwa niemiecko-rosyjski projekt rurociągu gazowego po dnie Bałtyku Nord Stream 2 przehandlowany został za niebezpieczny dla polskich internautów projekt cenzury internetu, zwany potocznie ACTA 2. Ten deal na pewnym etapie mogli zablokować politycy Platformy Obywatelskiej. Jednak tego nie zrobili, a więc de facto pobili rekord wyrafinowania swojej działalności. Podnosząc ręce w jednym głosowaniu, poparli jednocześnie dwa niekorzystne dla Polski projekty.