„Człowiek, który ma puste kieszenie, wolny nie jest” – powiedział podczas konwencji PiS Jarosław Kaczyński, zapowiadając potężne inwestycje, w tym rozszerzenie programu „Rodzina 500 plus” na pierwsze dziecko i trzynastą emeryturę. Przysłuchując się temu, przypomniałem sobie smutne lata 90., kiedy skutek „transformacji ustrojowej” widoczny był w postaci pustej lodówki i dylematów – kupić książki czy ciepłe buty? Czy kupić 20 dkg sera czy ciut lepszą herbatę?
Gdyby wtedy istniały takie programy, zapewne 90 proc. problemów zniknęłoby bezpowrotnie, bo dotyczyły one przecież rzeczy podstawowych. Ktoś może powiedzieć, że się użalam, że wszystkim było ciężko, a przed wojną to w ogóle dzieci nie miały butów. Być może. Tyle tylko, że przez całe dzieciństwo i jeszcze długo potem, kiedy moje pokolenie było przekonywane, że jedyną szansą jest emigracja – wmawiano nam równocześnie, że: a) nie da się nic z tym zrobić i b) żyjemy w Polsce najlepszej z dotychczasowych. No i żyliśmy – równo wściekli, równo beznadziejni, równo obijani każdego dnia, gdy wyobrażenia z telewizora zderzały się z rzeczywistością. Nawet przez „złoty wiek III RP”, jak lubią o okresie swoich rządów mówić politycy i sympatycy Platformy Obywatelskiej, nie zmieniło się za wiele. Strumienie pieniędzy, które płynęły punktowo w polskie miasta (przeważnie tam, gdzie akurat PO miała swoje mateczniki – by wymienić Wrocław i Gdańsk), nie były w stanie dać Polakom poczucia zrównoważonego rozwoju, o pełnych kieszeniach nie mówiąc. Tak więc trudno mówić o „wolności”, chyba że przez wolność rozumiemy wolność przemieszczania się z kraju na saksy. Po 2015 roku okazało się jednak, że pewne rzeczy są możliwe. Proza życia wielu Polaków przestała być pisana drżącą o jutro ręką, czego dowodów szukać nietrudno – wystarczy porównać wskaźniki gospodarcze lub przejść się deptakiem we Władysławowie w upalny dzień lipca. Dziś PiS po raz kolejny mówi opozycji „szach”, prezentując „nierealny” zapewne ich zdaniem program społeczny. My powiedzmy „sprawdzam”, bo inaczej może być tak, jak było. A ja za to dziękuję, postoję.