Dane policji wskazują, że w czternastą sobotę protestów mobilizacja się zmniejszyła i na ulicach francuskich miast było poniżej 50 tys. ludzi. Żółte kamizelki mówią o ponad 100 tys. i twierdzą, że liczba ta nie spada. Jednak po raz pierwszy pojawił się sondaż, który mówi, że we Francji jest już więcej przeciwników niż zwolenników manifestacji.
Po trzech miesiącach istotnie niektórzy mogą już mieć dość chaosu. Warto dodać, że media mocno akcentują niszczenie mienia publicznego czy chuligańskie wybryki. Czasami wbrew logice. Twierdzi się, że ruch został zinfiltrowany przez skrajną lewicę i skrajną prawicę, które mają współdziałać w atakach na policję. Jak do tej pory bilans protestów to m.in. 8400 zatrzymań, z tego 7,5 tys. osób trafiło do aresztów, blisko 1,3 tys. rannych policjantów, żandarmów i strażaków oraz kilkakrotnie więcej manifestantów. Sądy skazały ok. 1,8 tys. uczestników protestów, a w toku jest jeszcze 1,5 tys. spraw. Jak na razie ciągle trudno ocenić, czy spadek popularności protestu to stały trend i ruch być może zaczyna wygasać, czy jest to margines błędu statystycznego, który ma trochę pomóc rządowi.