Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Koronkowa akcja: rekomunizacja

37. rocznica wprowadzenia stanu wojennego okazała się świetną okazją do realizacji wiszącego od dawna w powietrzu, ale jakoś wcześniej nieogłaszanego postulatu rekomunizacji ulic.

Decyzje w tej sprawie podjęły dwa środowiska, stanowiące dzisiaj awangardę zdrowego rozsądku w postkomunistycznym pejzażu niedoszłej IV RP. Z jednej strony niezawisłe sądy, z drugiej strony zdrowa część samorządu – warszawscy radni, którzy swoją odpowiedzialną postawą dali szansę prezydentowi Warszawy do zrealizowania cichego postulatu przywrócenia pamięci prawdziwych bohaterów komunizmu. Koronkowa akcja rozpoczęła się od obywatelskiego nieposłuszeństwa radnych Warszawy. Radni nie dali się zastraszyć i nie wzięli udziału w odzieraniu bohaterów Związku Sowieckiego z godności. Decyzje o wyniesieniu wichrzycieli i ekstremistów tzw. Solidarności na patronów podjąć musiał samodzielnie wojewoda mazowiecki. Przeliczył się. Antykaczystowski ruch oporu od tej decyzji odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Tam sędzia Piotr Borowiecki dał imperialistom do wiwatu. Dzięki jego decyzji o unieważnieniu postanowienia wojewody redakcja kremlowskiego Sputnika mogła z dumą wrzucić do internetu relację zatytułowaną „Lech Kaczyński przegrał z Armią Ludową”. A to był tylko początek. Kilka miesięcy później sędziowie Naczelnego Sądu Administracyjnego nie zawiedli pokładanych w nich nadziei ludu pracującego miast i WSI. Potwierdzili wcześniejsze decyzje sędziego Borowieckiego. Dzięki temu w rocznicę stanu wojennego radni nowej kadencji warszawskiego samorządu mogli z dumą na nowo powołać prawdziwych bohaterów na patronów warszawskich ulic. W miejsce wichrzyciela Romaszewskiego, który podważał ustrój socjalistyczny, działając w KOR oraz w byłej Solidarności, patronem ulicy został Teodor Duracz, zasłużony agent sowieckiego wywiadu, obrońca komunistów walczących z reakcyjnym przedwojennym rządem II RP, wśród których znajdował się m.in. zasłużony dla ruchu komunistycznego Ozjasz Szechter, ojciec Adama Michnika. Warto o tym sukcesie wspomnieć również ze względu na to, że imię Teodora Duracza nosiła szkoła, która wykształciła całe pokolenia prawniczych autorytetów, które odważnie i bez wahania wprowadzały w życie metody Feliksa Dzierżyńskiego. Wśród absolwentów tej szkoły znajdował się również znany autorytet prawny czasów stalinizmu Stefan Michnik. W miejsce Anny Walentynowicz, która swoim nieodpowiedzialnym działaniem przyczyniła się do wielu przerw w pracy ważnych dla całego postępowego świata zakładów przemysłowych, swoją ulicę będzie miał zasłużony frontowiec NKWD, czyli towarzysz Stanisław Wroński. Wroński nie tylko wsławił się porywaniem na zlecenie Kremla reakcjonistów podziemia w bratniej Czechosłowacji (o czym lata temu na tych łamach pisała autorka sąsiedniej rubryki), lecz także przez wiele lat pełnił ważne ministerialne funkcje w swojej socjalistycznej ojczyźnie. Swojej ulicy nie będzie na szczęście miał Zbigniew Herbert, który nie potrafił docenić wagi socjalistycznej wizji świata, ale za to w jego miejsce wraca towarzysz Leon Kruczkowski, nie tylko świadomy klasowo literat, ale również wieloletni poseł na sejm jeszcze za życia towarzysza Stalina. Nie będzie ulicy Jacka Kaczmarskiego, który kpił wielokrotnie z wysiłku Armii Czerwonej i jej politycznego ramienia w Polsce. W miejsce Kaczmarskiego patronem ulicy został towarzysz Zygmunt Modzelewski, pierwszy ambasador odrodzonej PRL w bratniej Moskwie oraz skromny komunista, który jako rektor Instytutu Nauk Społecznych przy KC PZPR wykształcił wielu innych wielkich komunistów. Nie będzie ulicy „Inki”, Przemyka ani Pyjasa, bo swoją koronkową akcją sędziowie III RP oraz politycy Platformy Obywatelskiej zdołali w miejsce tych zaciekłych wrogów komunizmu upamiętnić przedstawicieli organizacji, które ich zamordowały.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń