Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Sędzia w koszulce reprezentacji

Kiedy przed sądem w Gdańsku pojawił się pozwany przez Jarosława Kaczyńskiego Lech Wałęsa w koszulce z napisem „konstytucja”, wydawać się mogło, że to tylko kolejny happening byłego prezydenta. Ale przecież to, że Wałęsa popiera prawą i lewą nogą wszystko, co wiąże się z koncepcją „antypis”, było wiadomo jeszcze wiele lat przedtem, zanim PiS w ogóle powstał.

Najlepszym tego dowodem były słynne słowa: „Wy nie wiecie, jak oni daleko zaszli” oraz „Ja nie mogę ich wpuścić do biura”, wypowiedziane przez Wałęsę na chwilę przed tym, jak Donald Tusk głośno zastanawiał się, czy „SLD nie skrewi”, a Waldemara Pawlaka dręczyło, że odwołanie rządu z powodu ujawnienia przez Antoniego Macierewicza drobnego wycinka listy agentów SB wśród polskich polityków to „taki trochę gangsterski chwyt”. Te słowa padły w czerwcu 1992 r. Znamy je, bo z sobie tylko wiadomych powodów Wałęsa zarządził, że w naradzie, która przeszła do historii jako „nocna zmiana”, ma towarzyszyć kamera. Zawiązana wówczas poprzedniczka „Koalicji Obywatelskiej” doprowadziła do odwołania rządu, którego politycznym zapleczem kierował Jarosław Kaczyński. W jej szerokim składzie znajdowali się zarówno politycy Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, jak i wielu dzisiaj nieistniejących środowisk politycznych. Jednak wspólna idea, która połączyła wówczas nocnych zmienników, jest ważna do dzisiaj. Sprowadza się do koncepcji kordonu sanitarnego wokół każdej partii i każdego środowiska politycznego, które kwestionuje status quo Trzeciej RP. A zwłaszcza wprowadza jakiekolwiek ograniczenia przywilejów komunistycznej bezpieki i jej wybranków oraz w jakikolwiek sposób ogranicza ich prawo do dominowania w kluczowych sferach życia publicznego – takich jak wojsko, służby specjalne, sądy, media czy służby mundurowe lub parlament. Po niemal 30 latach od ukonstytuowania się nieformalnego „antypisu” wiadomo, że ta koncepcja dotyczy dużo szerszej sfery. Nieprzypadkowo wśród najbogatszych Polaków jest zdecydowana nadreprezentacja byłych współpracowników bądź funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki, względnie ich dzieci. Wiem, usłyszę zaraz, że dzisiaj nie ma znaczenia, że pan bankier Leszek chciał donosić na kolegów, jeszcze zanim poszedł na studia, a dopiero pouczony przez bezpiekę, żeby zgłosił się do nich, gdy dostanie się na uczelnię – przeszedł na donosicielskie zawodowstwo. Zdaniem wielu, dziś się nie liczy, że nieżyjący doktor Jan był synem komunistycznego wywiadowcy, informatyk Ryszard podobnie. Bez znaczenia jest, że kapował znany cukiernik czy odznaczony ostatnio przez prezydenta lodziarz. Ten system podobno dzisiaj nie ma już esbeckiej twarzy senatora od kantorów na granicy niemiecko-polskiej, który musi tłumaczyć się ze związków z niewyjaśnionym od 1992 r. zabójstwem dziennikarza Jarosława Ziętary. Dziś system Trzeciej RP nosi się trochę inaczej. Za swój znak rozpoznawczy uznaje koszulkę z napisem „konstytucja”. Ponieważ konstytucja Trzeciej RP jest obecnie ostatnim gwarantem utrzymania przywilejów twórców i beneficjentów tego systemu. Niezależnie od tego, czy przywileje dotyczą parlamentu, wojska, służb, biznesu, czy sądów. I właśnie dlatego warto podziękować Lechowi Wałęsie za wizytę w sądzie w koszulce z tym napisem. Wiemy, że w takiej samej koszulce niedawno manifestowała sędzia prowadząca rozprawę. To ona ma dzisiaj rozsądzić spór pomiędzy liderami dwóch największych, sprzecznych ze sobą koncepcji politycznych. To trochę tak, jakby w piłkarskim meczu pomiędzy Polską a Niemcami sędzia dla niepoznaki założył na siebie strój jednej z drużyn. Której? To już Państwo muszą rozstrzygnąć sami.

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń