To w niej odwiedzał tereny dotknięte przez powódź i zasępiał się nad losem poszkodowanych przez los Polaków. Szara „kurtka grozy” niczym kometa w średniowieczu zwiastowała nadejście kataklizmu, ale była także widomym znakiem tego, że „Tusk się wściekł” i niczym superbohater z amerykańskich komiksów rusza na pomoc umęczonemu narodowi nad Wisłą. Taka pelerynka Supermana. Dlatego niemałe poruszenie wywołało opublikowane na Twitterze zdjęcie, na którym przewodniczący Rady Europejskiej w swojej słynnej kapocie stoi w… kolejce po jaja w brukselskim sklepie. Zdaniem fanów Tuska to dowód na to, że były premier jest „bliżej ludzi”. Zachwyty popłynęły z „kół wiadomych” – od zakochanych w nim żurnalistek przez rzeszę trolli po wpatrzonego w blask „słońca Peru” dziennikarza „Rzeczpospolitej” Michała Kolankę, który opatrzył zdjęcie dramatycznym komentarzem: „Tymczasem w Brukseli…”. Cóż powiedzieć? Może to lepiej, że Tusk kupuje jaja w Brukseli, niż miałby sobie je znów robić z Polaków. To dopiero byłby kataklizm.