Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju, dlatego się pochwalę. Mówiłem, że widać lekceważący stosunek władz do obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Mówił o tym też Jacek Liziniewicz już w kwietniu, pytając w „Gazecie Polskiej”: „Czy słyszeli Państwo o jakimkolwiek pomyśle, który pozostawiłby trwały ślad po tej rocznicy? W kręgach rządowych temat zdaje się nie istnieć. Nikt nie planuje pomnika, łuku triumfalnego, czegokolwiek, o czym za 100 lat ktoś mógłby powiedzieć: zobaczcie, jaki w 2018 r. Polacy mieli rozmach”. Wtedy Państwo o tym nie słyszeli, a parę dni przed obchodami słychać jedynie, że nikt do nas nie przyjedzie, bo wszyscy będą w Paryżu. Tak skwitował nieobecność zagranicznych gości prezydencki minister Wojciech Kolarski. Czyli co? Znów przyjdzie nam zaśpiewać: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”?