Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

PiS w ofensywie, totalni w lesie

Dla Prawa i Sprawiedliwości to jeden z lepszych weekendów tego roku. Po 1 września, gdy opozycja głowiła się nad tym, jak tu nie powiedzieć wprost, kto napadł na nas 79 lat temu, przyszła pora na konwencję PiS. Powrót Jarosława Kaczyńskiego, prezentacja młodych liderów i zaskakująco wiecowe wystąpienie premiera przybliżyły osiągnięcie dobrego wyniku w wyborach samorządowych.

Rocznica napaści Niemiec na Polskę początkowo miała się stać pretekstem do trochę innego rodzaju awantury. Zaplanował ją prezydent Gdańska. Paweł Adamowicz, który musi się ścigać nie tylko z reprezentującym PiS Kacprem Płażyńskim, lecz także z Jarosławem Wałęsą, za wszelką cenę chce się pokazać jako lider rzucający wyzwanie Polsce Prawa i Sprawiedliwości. A może nawet, jak twierdzą uważni obserwatorzy rzeczywistości trójmiejskiej, Polsce jako takiej. Dla prezydenta, który z perwersyjnym upodobaniem podkreśla niepolskie, a niektóre wręcz antypolskie elementy historii swojego miasta, w ramach historycznych rekonstrukcji przywraca niemieckie nazewnictwo i tabliczki, a tramwajom nadaje imię hitlerowskiego zbrodniarza, sytuacja sporu z rządem wydaje się wymarzona.

Bomby same spadły?

Dla swoich zwolenników Adamowicz jest personifikacją oporu – i to już nie w ramach polityki partyjnej, ale szerszego polityczno-historycznego eksperymentu, w którym zakładnikiem staje się przestrzeń miejska, a przez dłuższy czas było nim Muzeum II Wojny Światowej. Prezydent Gdańska chciał wyrugować z obchodów rocznicowych polskich żołnierzy. Ostatecznie jednak nawet on nie mógł sobie pozwolić na podobny numer w roku wyborczym.

Doszło więc do porozumienia, które prezydent miasta odbił sobie symbolicznie podczas swojego wystąpienia 1 września. Znalazła się w nim krytyka kierunku, w którym idzie polska polityka, będącego rzekomo zaprzeczeniem dziedzictwa walki o wolność rozpoczętej na Westerplatte i zakończonej dopiero 50 lat później, przy okrągłym stole. Jak do tego dziedzictwa ma się choćby próba przywrócenia napisu „im. Lenina” na bramie stoczni, tego gdański włodarz nie wyjaśniał. Nie wspomniał też, kto właściwie zaatakował Westerplatte.

Politycy PO w okolicznościowych wypowiedziach i tweetach unikali określenia narodowościowej przynależności sprawców wywołania II wojny światowej. Według Rafała Trzaskowskiego „bomby spadły na Warszawę”. To podobnie jak dziś na Zachodzie „samochody wjeżdżają w tłum”. Cóż, politycy nie zmarnują okazji, by wykazać się spolegliwością wobec Niemiec.

Idzie młody PiS

2 września odbyła się konwencja samorządowa Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze kilkanaście dni wcześniej domorośli specjaliści od grafiki komputerowej prowadzili śledztwo w kwestii autentyczności zdjęć z wypadu Jarosława Kaczyńskiego w góry – co było pokłosiem wcześniejszych obrzydliwych pogłosek o ciężkiej chorobie, a nawet śmierci prezesa PiS. Tymczasem w niedzielę Kaczyński wystąpił na konwencji i podsumował trzy lata rządów PiS. Odniósł się także do krytyki działań rządu ze strony opozycji, postawionej niejako w kontrze do oczekiwań i potrzeb Polaków.

Finałem wystąpienia prezesa było podpisanie porozumienia liderów ugrupowań koalicyjnych, po którym przyszła pora na prezentację kandydatów w wyborach samo-rządowych. I tutaj sprawę rozegrano naprawdę ciekawie. Prócz kandydatki na prezydent Wrocławia, która musiała sobie poradzić sama, pozostałych aspirujących do prezydenckich foteli przedstawiali najbliżsi. Małgorzatę Wassermann – siostra, a Patryka Jakiego i Kacpra Płażyńskiego – młode i piękne żony. Te opowiadały o oddaniu mężów i dla rodzin, i dla ich otoczenia, idei, Polski. Było to ocieplanie wizerunku w wersji najbardziej jak to możliwe szczerej i dosłownej. Oczywiście puentą dla każdego z tych wystąpień była wypowiedź samego kandydata.

W tym czasie Platforma, która podobną imprezę planuje dopiero za tydzień, reagowała wyłącznie kopiowaniem topornego przekazu „PiS wziął miliony”, nie uzupełniając go żadną nową ofertą. Różnice między przekazem najważniejszych politycznych graczy znakomicie uchwycili autorzy profilu Żelazna Logika na Twitterze, którzy przeanalizowali aktywność partii w tym serwisie: „Sprawdziliśmy 50 ostatnich wpisów na profilach największych partii: @pisorgpl – 45 o PiS, 5 o PO (cytaty z Jakiego na konwencji), @Platforma_org – 50 o PiS”. Platformie nie pozostaje nic innego jak podczas własnej konwencji przedstawić bliskich swoich kandydatów, którzy powiedzą, że ich mężowie i żony bardzo kochają swoich najbliższych, lecz jeszcze silniejsza jest w nich nienawiść do PiS.

Szukanie wizerunku

Niedzielna konwencja pokazała również, że dzisiejsze Prawo i Sprawiedliwość to siła polityczna, w której jest miejsce dla polityków młodych, ambitnych, a zarazem skromnych i świadomych tego, że przed nimi długa droga. Dla potencjalnych liderów, którzy będą zmieniać i kształtować polską politykę przez następnych kilkanaście, a może kilkadziesiąt lat.

Odważna decyzja postawienia w Warszawie na Patryka Jakiego, za którą wielokrotnie na tych łamach się opowiadałem, już dziś przynosi zysk w postaci zaskakującej na-wet dla samego kandydata fali entuzjazmu, za którą na szczęście nie idzie niepotrzebna buta. Jaki zachowuje świadomość, na jak trudnym mierzy się terenie. Wielka przyszłość przed Małgorzatą Wassermann, a być może także przed wciąż najmniej znanym, lecz obiecującym Kacprem Płażyńskim. Rozpoznawalność zaczyna budować sobie też Mirosława Różecka-Stachowiak.

Ważne wreszcie, że PiS sięga po niezgranego jeszcze na arenie polityki krajowej Lucjusza Nadbereżnego, prezydenta Stalowej Woli, który w swoim mieście przeprowadził wiele ciekawych zmian, począwszy od zmniejszenia własnej pensji. Jego działania budziły, zwłaszcza na początku, duże i życzliwe zainteresowanie mediów pilnujących jednak, by pomijać informację o jego partyjnej przynależności.

Wreszcie – sam premier zamykający konwencję, który niespodziewanie zaczyna się odnajdywać w mowie wiecowej, pełnej odniesień do ludzkich potrzeb i aspiracji, lecz równocześnie bardzo ostro traktującej politycznych przeciwników. Głównym problemem Mateusza Morawieckiego dla wielu wyborców pozostaje to, że nie jest… Beatą Szydło. Niemniej okazuje się, że może on zbudować wizerunek mocnego polityka, w którym musi jednak znaleźć równowagę między specyficznym biznesowym zmanierowaniem a socjalnym przekazem swojej partii.

Kampania PO (Nowoczesna zadowala się tu byciem drugim głosem) pozostaje jałowa i opiera się na przekonaniu, że elektorat wielkomiejski i tak nigdy nie wybierze PiS, więc wystarczy ustawić się do niego w skrajnej opozycji, by utrzymać poparcie. Wychodzi to różnie – oto PiS przejął hasło „konwój wstydu” i publikuje zarobki samorządowych działaczy PO. Co zabawne, PiS pierwszy poznał i ujawnia listę warszawskiego PO do samorządów.

Prawo i Sprawiedliwość walkę wyborczą traktuje bardzo serio, co wpływa na zwiększenie tempa kampanii, apetytów i – w konsekwencji – również szans.

 

 



#PiS #wybory 2018 #konwencja

Krzysztof Karnkowski