GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Pamięć i przyszłość

Mija właśnie 75 lat od apogeum ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Niestety, do dziś Rzeczpospolita nie potrafiła w sposób godny uczcić pamięci tysięcy swoich obywateli, którzy ponieśli śmierć w niewyobrażalnych wprost męczarniach. Gdy wiele lat temu poszukiwałam świadków tych wydarzeń wśród naszych rodaków ciągle mieszkających na terenach dawnych Kresów, usłyszałam od nich historie, które zwyczajnie zwalały z nóg.

Zadawałam sobie pytanie: jak mogli tam pozostać? Żyć pośród miejsc przypominających o piekle zgotowanym bardzo często przez ludzi o znajomych twarzach, którzy nagle z sąsiadów, niekiedy przyjaciół czy dobrych znajomych, przeistoczyli się w bestie? Dziś nie mam wątpliwości, iż Polska powinna być im wdzięczna za trwanie na Kresach. Zostali – zapewne walcząc ze strachem i z nienawiścią – także dlatego, by być strażnikami pamięci o ludobójstwie. Bardzo wiele polskich domów, kościołów, całych wiosek i kolonii zniknęło wraz z erupcją tego morderczego obłędu. Polacy, którzy pozostali, nie pozwolili zapomnieć o tym zdartym z powierzchni ziemi świecie ani nam, ani Ukraińcom. Na łamach mediów Strefy Wolnego Słowa apelujemy, by pamięć i walkę o prawdę o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów na naszych rodakach chronić przed rozgrywkami prowadzonymi przez Kreml. Istnienie niepodległej i włączonej w struktury Zachodu Ukrainy jest w najlepiej pojętym interesie Rzeczypospolitej. Nie ulegajmy złudzeniu, iż tylko Ukraina silnie dociskana butem Moskwy jest w stanie przyjąć prawdę o swojej historii sprzed 75 lat. Prawda, sprawiedliwość i szacunek nigdy nie były i nie są wartościami, którymi ktoś kiedykolwiek kierował się na Kremlu. Dopóki sprawa wojennej historii polsko-ukraińskiej będzie moderowana z Rosji, nic przełomowego się w niej nie wydarzy. W interesie FR jest jątrzenie, a nie pojednanie. Jak zatem powinniśmy postępować? Konsekwentnie mówić o ludobójstwie i je upamiętniać.

Bez histerii, agresji opowiadać światu naszą historię. Czcić ją w Polsce, wspierać naszych rodaków na Ukrainie w każdym jej upamiętnianiu i prowadzić rozmowy z władzami w Kijowie. Iść do przodu małymi krokami i nie dawać się zepchnąć z wyznaczonej trasy. Walczyć o drobne sprawy – o ustawienie tablicy, odnowienie cmentarza, postawienie krzyża, a nie wyłącznie o wielkie gesty najważniejszych osób w państwie. Kropla drąży skałę. Tego w polskiej polityce zabrakło.

Nastawiliśmy się na wielkie słowa i wielkie uroczystości. A tak naprawdę nie one zmieniają mentalność społeczeństw.

Nawet odwrotnie – uzyskanie czegoś w nastawieniu społecznym otwiera drogę do większych kroków na szczeblu państwowym. Zarośnięte chaszczami cmentarze z mogiłami ofiar ludobójstwa pokazują lokalnym społecznościom ukraińskim nasz prawdziwy stosunek do tej sprawy. A niestety większość takich miejsc jest skrajnie zaniedbana. Wielkich remontów czy wręcz odbudowy nie zrobi się bez zgody władz, ale nie jest ona potrzebna do wycięcia krzaków czy skoszenia trawy. A stała troska jest świadectwem pamięci i znaczenia. O ludobójstwie dokonanym na Polakach państwo polskie musi nauczyć się pamiętać nie tylko od rocznicy do rocznicy. Możemy zatem dziś apelować do odpowiednich instytucji państwa, by przeznaczyły środki i zorganizowały stały system opieki nad miejscami, w których rozegrała się hekatomba. Gołym okiem widać, iż konsulaty RP nie radzą sobie z tym zadaniem. Pojawia się także pytanie, czy to one powinny za to odpowiadać – siłą rzeczy będą nadawać sprawie wymiar polityczny. Wydaje się, iż najlepiej powierzyć to zadanie organizacjom społecznym współpracującym z miejscowymi Polakami. Ale należy tak zbudować ten system, by działał, a nie był tylko na papierze, tak jak to jest dzisiaj.

 



Źródło:

#ludobójstwo na Wołyniu

Katarzyna Gójska