10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Stała baza USA w Polsce? Kontratakują Rosja i przyjaciele

To może być największe osiągnięcie Antoniego Macierewicza. To jego współpracownicy w MON przygotowali i przedstawili Amerykanom konkretną i dobrze uzasadnioną propozycję instalacji w Polsce stałej bazy wojskowej USA. Reakcje w Waszyngtonie były bardzo pozytywne. Stąd zapewne wściekła reakcja opozycyjnych mediów, polityków, Rosji i Niemiec.

mon.gov.pl

W resorcie obrony za czasów Antoniego Macierewicza przygotowano dokument, który przekazano stronie amerykańskiej. To szczegółowo rozpisana „Propozycja stałej amerykańskiej obecności w Polsce”. Publikacja Onetu, który pierwszy opisał sprawę, miała na celu skompromitowanie projektu, który bezpieczeństwu Polski może przynieść korzyści największe od wstąpienia do NATO. Umieszczony w sieci artykuł pełen jest mniej lub bardziej wymyślnej dezinformacji, ale też nie brak zwykłych niedorzeczności. Wystarczy spojrzeć na drugą część tytułu („amatorszczyzna i brak profesjonalizmu”) oraz śródtytuły: „Strategia negocjacyjna Polski w jawnym dokumencie”, „Wrażliwe dane o lokalizacji szkół, szpitali i baz wojskowych”, „Dziwaczne, odstające od dyplomatycznych reguł działania lobbingowe”). Do tego żenujące próby doprowadzenia „rosyjskiego tropu” do głównego autora dokumentu, Bolesława Piaseckiego. Próba skompromitowania pomysłu zainstalowania w Polsce amerykańskiej bazy akurat przez Onet nie dziwi – to medium kontrolowane przez niemiecki kapitał. A Berlin zwalcza wszelkie próby przesunięcia militarnej flanki wschodniej NATO z Niemiec do Polski i krajów bałtyckich – będących od 1999 r. jedynie polityczną wschodnią flanką Sojuszu.

Top Secret w Google Maps

Wszystko zaczęło się blisko rok temu. Grupa oficerów i cywilnych urzędników MON przygotowała „Propozycję…” jeszcze za czasów Antoniego Macierewicza, ale do odbiorców w USA trafiła ona już po objęciu stanowiska ministra obrony przez Mariusza Błaszczaka. Ujawniony teraz dokument to tylko część szerszej operacji, której fundamentem jest przekonanie, że podstawą bezpieczeństwa Polski jest sojusz z USA. A celem – przekonanie Amerykanów, że to jest też w ich interesie i im się opłaca. „Propozycja stałej amerykańskiej obecności w Polsce” to zresztą niejedyny dokument, który trafił do decydentów w USA. Były też inne, przedkładane Pentagonowi, Departamentowi Stanu i w Białym Domu. O wszystkim wiedział i aprobował to Jarosław Kaczyński.

Zachęcanie Amerykanów

Najważniejsza w dokumencie jest propozycja stałej obecności dywizji pancernej lub równoważnych sił USA w Polsce, przy czym strona polska gotowa jest wyłożyć na ten cel 1,5–2 mld dolarów, przede wszystkim na budowę odpowiedniej infrastruktury. Wiadomo, że oferta została bardzo dobrze przyjęta w amerykańskiej administracji oraz think tankach. Upubliczniony dokument to tylko wstępna propozycja, jawny materiał informacyjny. Co nie przeszkodziło Onetowi i różnym ekspertom wypisywać bzdur. Bzdurą jest nazywanie dokumentu „strategią negocjacyjną”. Bzdurą jest twierdzenie, że „ujawniono w nim wrażliwe dane o lokalizacji szkół, szpitali i baz wojskowych”. Takie dane w ciągu paru sekund można znaleźć w Google Maps. A w Niemczech są nawet drogowe znaki, kierujące do wojskowych baz USA… Przedstawienie lokalizacji przez autorów dokumentu wynikało z głębokiej znajomości specyfiki poruszania się po waszyngtońskich korytarzach i mentalności Amerykanów. Lokalizacje są tylko przykładowe, by jasno pokazać, że Polska nie jest jakąś infrastrukturalną pustynią. To urzędnicy z bardzo dobrą znajomością USA wyniesioną ze studiów, staży i współpracy eksperckiej z Amerykanami przygotowali dokument i rozesłali go w odpowiednie miejsca. Najwyraźniej tego brakowało poprzednikom, sądząc po ich komentarzach. Przytoczmy choćby to zdanie z artykułu Onetu: „Zarówno Zemke, jak i Siemoniak nie mają wątpliwości, że rozmowy na ten temat powinny być prowadzone na poziomie rządowym, a nie za pośrednictwem firm lobbingowych i think tanków”. Ostateczne decyzje na szczeblu rządowym zawsze są poprzedzane konsultacjami w środowiskach doradczych. Nie wystarczy chodzić po gabinetach, pukać do drzwi i mówić, jaka ta Rosja jest zła, i że chcemy bazy. Amerykanom trzeba od razu przedstawić konkretne propozycje. Potem można co najwyżej je negocjować. Ekipa Smyrgały, Szatkowskiego, Piaseckiego zrobiła to pierwsza – i stąd tak dobre przyjęcie dokumentu w USA.

Przesunąć flankę

Próba dyskredytacji dokumentu nie powiodła się. Przeciwnie, sprawa nabrała rozgłosu w pozytywnym dla polskich interesów sensie. Panika wybuchła w Moskwie. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że ewentualne rozlokowanie w Polsce bazy USA jest „suwerenną decyzją każdego kraju”, ale ostrzegł, że Rosja jest gotowa reagować na rozszerzenie infrastruktury NATO w kierunku jej granic. Eksperci w rodzaju cytowanego przez „Rzeczpospolitą” Igora Korotczenki straszą Polskę większą liczbą Iskanderów w Kaliningradzie. Oprócz Rosji i totalnej opozycji w Polsce, możliwość sprowadzenia na stałe nad Wisłę dużej jednostki US Army wywołała niezadowolenie także wśród części sojuszników z NATO. Najbardziej mogą się niepokoić Niemcy – już od dłuższego czasu nie daje im spać perspektywa przesunięcia linii obrony przed Rosją bardziej na wschód. Część naszych sojuszników byłaby jednak szczęśliwa, gdyby w Polsce znaleźli się na stałe Amerykanie. Choćby litewski minister obrony Raimundas Karoblis poparł ideę większej, stałej obecności wojsk USA w regionie, bo to „byłoby także wzmocnieniem czynnika odstraszającego i postawy obronnej, a co za tym idzie, jest zgodne z interesami bezpieczeństwa Litwy”.

Sprawa ujawnionego dokumentu stała się gorącym tematem nie tylko w Rosji czy u naszych sąsiadów. Pierwsze komentarze w amerykańskich czy brytyjskich mediach są bardzo obiecujące – i to na pewno sukces, na który liczyli autorzy inicjatywy. „Stany Zjednoczone powinny przyjąć zaproszenie do stworzenia nowego bastionu przeciwko Rosji” – uważa w komentarzu redakcyjnym 31 maja brytyjski „The Times”. Dając tytuł „Polish Position” – nawiązujący do wyścigów Formuły 1 („pole position” to najlepsze miejsce na linii startu). „The Times” pisze, że wstępna reakcja Pentagonu na dokument była pozytywna. Dodaje, że argument finansowy nie jest przypadkowy. Może przekonać tych w administracji amerykańskiej, którzy narzekają, że europejscy sojusznicy za mało wydają na obronę, więc niby czemu narażać w ich obronie amerykańskich żołnierzy. Także Bloomberg wzywa USA do zainstalowania na stałe w Polsce swojej bazy – jako bariery dla ekspansji rosyjskiej. Pojawiają się co prawda głosy, że stała obecność amerykańska w Polsce to naruszenie Aktu Stanowiącego Rosja–NATO z 1997 r., ale nie jest to żadną przeszkodą. Po pierwsze, Rosja sama swoimi działaniami naruszyła ten akt. Po drugie, nie odnosi się on do sytuacji, gdy sojusznicy przybędą do Polski pod własną flagą, w ramach dwustronnej umowy, a nie pod auspicjami NATO.

Zza oceanu płyną też inne obiecujące wieści. W projekcie ustawy o budżecie Pentagonu na rok budżetowy 2019, przyjętym niedawno przez Komisję Sił Zbrojnych Senatu USA, znalazła się rekomendacja, by sekretarz obrony określił „wykonalność i celowość stałego stacjonowania brygadowego zespołu bojowego amerykańskiej armii w Polsce”. Krótko mówiąc, ma poinformować, ile to kosztuje. Poprawki w projekcie Izby Reprezentantów przewidują zaś 144 miliony dolarów na budowę baz amerykańskiego sprzętu wojskowego w Drawsku Pomorskim, Powidzu i Żaganiu oraz mówią o wzmocnieniu obecności wojskowej USA w Europie poprzez „dodatkowe, stacjonujące na stałe oddziały bojowe, logistyczne czy brygadę lotnictwa bojowego”. 24 maja generał Curtis Scaparrotti, główny amerykański dowódca w Europie, oświadczył, że chce na Starym Kontynencie większej liczby żołnierzy, dronów i innych zasobów, które utrzymają militarną przewagę USA i odstraszą Rosję – co jest głównym zadaniem US Army w Europie.

 



Źródło: Gazeta Polska

#Rosja #NATO #USA

Antoni Rybczyński