W wypadku katastrofy lotniczej nad Lockerbie w Szkocji, która okazała się zamachem terrorystycznym, to badanie kolejności, w której od konstrukcji samolotu oddzielały się poszczególne jej elementy, pozwoliło odnaleźć ten jeden kluczowy: fragment radiomagnetofonu Toshiba, znajdujący się w jednym z bagaży, z którego zamachowcy wymontowali części, zamienione na chronometr i materiał wybuchowy.
Pierwszy program komputerowy, pozwalający na badanie sposobu rozkładu samolotu, który ulega katastrofie, współtworzył Frank Taylor – dziś szef europejskiego zespołu ekspertów Podkomisji MON badającej sprawę Smoleńska. Ów program pozwala na określenie, jak wygląda trajektoria poszczególnych elementów spadającego samolotu z określonej wysokości, między innymi na podstawie miejsc, w których znaleziono jego szczątki. Tego rodzaju badania pozwoliły rozwiązać zagadkę przyczyn, z powodu których samolot Pan Am spadł na szkockie Lockerbie. Kolejność, w której rozpada się ulegający katastrofie samolot, ma dla śledczych kluczowe znaczenie ze względu na obowiązującą w tej branży zasadę, która w tekście naukowym Franka Taylora z roku 2006 określona jest w ten sposób: „Aksjomatem jest zasada, że części, które najpierw odpadają od samolotu, najczęściej niosą w sobie odpowiedź na pytanie, z jakiego powodu odpadły”. Jak mówi Taylor, „elementy znalezione w określonym miejscu na ziemi pozwalają wyliczyć, z którego miejsca i w jaki sposób odpadały”. Tak było w wypadku Lockerbie (eksplozja w luku bagażowym), jak i w wypadku Smoleńska (eksplozje w lewym skrzydle). Ponieważ inną zasadą obowiązującą w badaniach tego rodzaju zdarzeń jest to, że zdecydowana większość zniszczeń wraku stanowi efekt uderzenia samolotu o ziemię, to bardzo często samo ustalenie kolejności rozkładu samolotu pozwala ustalić, gdzie szukać dowodów na przyczynę lub przyczyny katastrofy. Według Taylora, zadaniem śledczych jest znalezienie wśród części samolotu takich, które noszą ślady uszkodzeń powstałych przed uderzeniem samolotu w ziemię. To właśnie z tego powodu tworzy się szczegółowe mapy wrakowiska z informacjami, gdzie znaleziono poszczególne elementy. Również z tego powodu każdy zespół badaczy tego rodzaju zdarzeń dokonuje przestrzennej rekonstrukcji wraku samolotu. Czynności, której nie tylko nie dokonała Komisja Millera, co wielokrotnie jej zarzucano, ale przede wszystkim nie zrobiła jej rosyjska komisja MAK, o co z kolei z niezrozumiałych dla mnie powodów nikt nigdy nie pytał szefa rosyjskiej komisji działającej w tej sprawie, czyli ówczesnego premiera Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina. Również z powodu tej zasady rosyjska propaganda oraz jej rezonatory w Polsce do dzisiaj przywiązują tak wielką wagę do kłamstwa o pancernej brzozie. Kłamstwo to zostało wielokrotnie obalone, jednak rosyjska strona tego sporu ciągle broni go jak Stalin Stalingradu. Jest ono bowiem koniecznym elementem rosyjsko-laskowo-tefałenowskiej wersji zdarzeń. Jeśli Anodina, Lasek i redakcja TVN zgodziliby się, że samolot nie uderzył w drzewo, to jak inaczej niż działaniem człowieka mogliby wytłumaczyć chirurgiczną precyzję odcięcia skrzydła, które na ich nieszczęście widać było na pierwszych zdjęciach satelitarnych z miejsca zdarzenia i które znalezione zostało daleko przed miejscem, gdzie samolot ostatecznie uderzył w smoleńską ziemię? Lewe skrzydło jest jednym z pierwszych elementów, które oderwały się od konstrukcji Tu-154, a więc zgodnie z zasadami badania katastrof lotniczych, zawiera w sobie odpowiedź na pytanie, co spowodowało upadek samolotu.