W jednym ze skeczów grupy Monty Pythona widzimy „hiszpańską inkwizycję”, której członkowie pojawiają się w najmniej spodziewanym momencie, by zaskoczyć wszystkich swoją obecnością. „Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji! Nasze metody to strach i zaskoczenie!” – mówią, wkraczając znienacka w scenę, do której zazwyczaj pasują jak siodło do świni.
Ten element groteski przeszedł zresztą do języka potocznego i jest używany w momencie absurdalnego zwrotu akcji. Takim zwrotem była na pewno sejmowa konferencja prasowa PO, podczas której niczym hiszpańska inkwizycja (a raczej niczym filip z konopi) pojawił się ks. Tomasz Jegierski.
Duchowny, którego podejrzaną działalność opisywaliśmy na łamach „Gazety Polskiej”. Ksiądz przybył do Sejmu, by wraz z Borysem Budką i Romanem Giertychem bronić dobrego imienia sekretarza PO Stanisława Gawłowskiego. Ksiądz Tomasz po raz kolejny wymachiwał rzekomym pokwitowaniem pożyczki, jakiej miał udzielić marszałkowi seniorowi Sejmu RP Kornelowi Morawieckiemu. Wspólnie z Budką i Giertychem przekonywali, że w rzecz zamieszany jest także premier Mateusz Morawiecki.
Padły słowa o „korupcji politycznej”, a Giertych na Twitterze napisał o „rychłym końcu Prezesa Rady Ministrów”. Trzej muszkieterowie nie cieszyli się jednak zbyt długo uznaniem mediów. Wystarczyło przypomnieć nasze ustalenia co do dziwacznej roli księdza Tomasza choćby w pożyczce na 250 tys. dol., jaką otrzymał od prezydenta Panamy, i innych konfabulacjach, by duchowny zniknął z mediów, a Platforma zdjęła go ze sztandarów. Gdy dodatkowo okazało się, że w mediach społecznościowych ksiądz Tomasz przekonuje, że „Morawieccy chcieli zabić go dronem”, rzecz stała się niestrawna nawet dla nieprzychylnych na co dzień premierowi i jego ojcu. Swoje dołożył episkopat, który odciął się od kontrowersyjnego duchownego, pisząc, by pytać o niego w Kanadzie. Tym samym platformiana inkwizycja została sama ze swoją wunderwaffe. Teraz, idąc tropem Monty Pythona, pozostaje im tylko powołanie Ministerstwa Dziwnych Kroków.