„Wyborcza przeprosiła za nierzetelność” – gigantycznych rozmiarów baner z tą informacją zawisł na dziesięciopiętrowym budynku jednej z bardziej ruchliwych ulic Wrocławia (Grabiszyńska róg pl. Pereca). – W akcie desperacji wykupiłem największą siatkę, na jaką było mnie stać – mówi nam Dawid Jackiewicz, były minister skarbu w rządzie Beaty Szydło, którego sprawa dotyczy. Według polityka PiS‑u to jedyna metoda, by dotrzeć do wrocławian z informacją o wygranym z gazetą procesie o zniesławienie.
O sprawie jako pierwszy napisał „Dodatek Dolnośląski” „Codziennej”.
– Osiem lat walczyłem przed sądami w obronie swojego dobrego imienia i przeciwko oszczerstwom i manipulacjom „Gazety Wyborczej” – mówi Jackiewicz. – W tym czasie powstało wiele artykułów, w których robiono ze mnie zabójcę. Temat incydentu z 2006 r. wracał przed każdymi wyborami. Za każdym razem „GW” szkalowała mnie i oszukiwała opinię publiczną na mój temat. W lutym tego roku wreszcie doczekałem się przeprosin, do których zmusił ich wyrok. Trudno jednak mówić o satysfakcji: tekst z przeprosinami wprawdzie się ukazał, ale był tak małych rozmiarów, że trudno go było zauważyć i na pewno nie dotarł do szerokiego grona wyborców, którzy latami byli karmieni kłamstwami na mój temat – tłumaczy polityk.
(Fot. Janusz Wolniak)
Impulsem do wywieszenia baneru było jednak co innego. Już po publikacji przeprosin we wrocławskim dodatku „GW” ukazało się oświadczenie redakcji pod aroganckim tytułem: „Wyrok sądu wykonujemy, ale racja jest po naszej stronie”. W obszernym tekście redakcja nie tylko polemizuje z niekorzystnym dla siebie wyrokiem (podkreślając jedynie te argumenty sądu, które jej pasują), ale także po raz kolejny przypomina sprawę śmiertelnego w skutkach zdarzenia z udziałem Jackiewicza. I znowu tak ją przedstawia, by nie było wątpliwości, że były minister skarbu jest moralnie odpowiedzialny za śmierć człowieka, choć prokuratura umorzyła tę sprawę już w 2007 r. Według prokuratury polityk działał w obronie koniecznej.
– Kiedy to przeczytałem, po prostu szlag mnie trafił – przyznaje Jackiewicz. – Wtedy pomyślałem o takim ogłoszeniu, którego nie sposób będzie nie dostrzec.
Wieloletnia kampania oszczerstw prowadzona przez „Wyborczą” przeciwko Jackiewiczowi zrobiła swoje. Jej pokłosiem są m.in. wygłaszane dramatycznym tonem z mównicy sejmowej przez posłankę Nowoczesnej Kamilę Gasiuk-Pihowicz słowa o „głowie bezdomnego człowieka roztrzaskanej o beton” i sugestie, że sprawa została umorzona ze względu na przynależność partyjną.
– Złożyłem przeciwko posłance pozew o ochronę dóbr osobistych, zdążyła już nawet na niego odpowiedzieć, oczywiście odrzucając moje zarzuty – mówi Jackiewicz. – Czekam na uchylenie jej immunitetu. Mam nadzieję, że do tego dojdzie. Wówczas proces będzie mógł ruszyć.
Uchylenie immunitetu posłance Nowoczesnej komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych rekomendowała Sejmowi już w listopadzie ub.r. Sprawa ma być rozstrzygnięta w kwietniu. Tymczasem były minister skarbu przyznaje, że inwestycja w baner, choć była kosztowna, to się opłaciła. Dociera do niego wiele sygnałów od ludzi, którzy dopiero teraz dowiedzieli się o wygranym procesie i o nierzetelności dziennikarzy „GW”.