Na stronach publicystyki w dzisiejszym wydaniu „Codziennej” znajdą Państwo reportaż Grzegorza Wszołka o zaginionym mieszkańcu Krakowa. Piotr Kijanka zniknął w nocy z 6 na 7 stycznia br. Szuka go cały Kraków – od policji przez służby miejskie po ochotników. Niektórzy, choć nie znali mężczyzny, włączają się w akcję poszukiwawczą. To nie pierwszy taki wypadek w Grodzie Kraka.
W 2014 r. wyszedł z domu i do dziś nie wrócił Dawid Głowaczewski. Mieszkający na krakowskich Dębnikach 28-latek przepadł bez wieści. Na nic zdało się wielomiesięczne śledztwo, przeczesywanie dna Wisły, badanie monitoringów i billingów. Znałem Dawida dość dobrze. Bywał zamknięty w sobie, czasem mrukliwy. Ale któż z nas taki nie bywa? W studenckich czasach spędziliśmy wiele wieczorów i nocy na wspólnych imprezach i koncertach. Nic nie wskazywało, żeby miał uciec, rozpłynąć się w krakowskim smogu. Miał dobre kontakty z rodziną, niezłą pracę, przyjaciół. Wyszedł z domu blisko cztery lata temu i do tej pory nie wrócił. Podobnych wypadków w całej Polsce jest wiele. Oby wszystkie mimo upływu lat znalazły szczęśliwy finał.