Przyznam się – prenumeruję cyfrowe wydanie „Gazety Wyborczej”. Jednak mam grubą skórę i jestem zaszczepiony na michnikowszczyznę. Podejrzewam jednak, że większość subskrybentów nie jest. I to do nich trafia jad, taki jak tekst, który jako wybrani otrzymali w środowy wieczór.
W mającym być w założeniu zabawnym skrócie exposé premiera Morawieckiego dostajemy skondensowaną grafomanię. Jej autor Michał Danielewski, redaktor działu krajowego, sili się na bon moty w stylu: „Morawiecki wyraził nadzieję, że dzieci będą nam się modelowo chowały, a internet dużych prędkości będzie śmigał od Złoczewa do Limanowej” lub dalekie od logiki tezy jak ta, że premier nie wie, iż „nie da się chronić kobiety przed przemocą i zarazem nie podpisywać europejskich konwencji w tej sprawie”. Jest i o Beacie Szydło (że krzykliwa) i że premier „jest misiem, którego nikt nie zechce przytulić” (tekst godzien literackiej Nike). Na koniec zaś teza, że nic się Morawieckiemu nie uda, a wyborcy mu nie uwierzą. Jeśli więc usłyszycie podobne tezy od znajomych, wiedzcie, że są podpięci pod kroplówkę z Czerskim jadem. I ratujcie ich.