Czy kupował je jednak u dilera? Jego instagramowe posty sugerują, że przed śmiercią łykał Xanax, środek uspokajający wydawany tylko na receptę. Takie niespodziewane zgony to w Stanach problem społeczny. W 2016 r. z powodu przedawkowania medykamentów umarło tam więcej ludzi niż kiedykolwiek (ok. 65 tys. – więcej, niż zginęło na wojnie w Wietnamie). Natychmiast przypomniały mi się lata, gdy pracowałem na amerykańskiej uczelni i odkryłem, że część moich studentów zaprawia się specyfikiem o nazwie Adderall, który jest zasadniczo formą amfetaminy. Silnie uzależniający lek (stosowany przy poważnych zaburzeniach) był łykany jak dropsy, by poprawić wyniki w nauce. W wolnorynkowej i nieregulowanej służbie zdrowia nikt bowiem specjalnie nie nadzoruje lekarzy. Pacjent prosi o receptę i płaci, a jeśli jej nie dostaje, idzie gdzie indziej. Lub płaci więcej. Wszystko na „legalu”. Do Polski wróciłem z przekonaniem, że w medycynie państwowa kontrola, choć może irytująca, jest jednak potrzebna jak nigdzie indziej.