Zmarł Ryszard Kowalczyk, który wraz z bratem Jerzym, w sprzeciwie wobec krwawego stłumienia protestów na Wybrzeżu wysadził aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu . „To bohater, który miał odwagę podnieść rękę na SB-eków w 1971 r.” - ocenił Sławomir Cenckiewicz dyrektor Wojskowego Biura Historycznego.
W tym roku minęło 45 lat od skazania braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków za wysadzenie auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Jerzy Kowalczyk skazany został na karę śmierci, a Ryszard Kowalczyk na 25 lat pozbawienia wolności. W styczniu 1973 r. Rada Państwa złagodziła wyrok na Jerzego, skazując go na 25 lat więzienia.
Aula Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu została wysadzona w nocy z 5 na 6 października 1971 r. w przeddzień przygotowywanej akademii z okazji 27. rocznicy powstania Milicji Obywatelskiej i organów bezpieczeństwa Polski Ludowej. Władze chciały odznaczyć tam funkcjonariuszy pacyfikujących strajki na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., a sama uroczystość miała usankcjonować popełnioną zbrodnię, kiedy do pokojowo protestujących robotników m.in. w Gdańsku, Elblągu czy Szczecinie strzelali milicjanci, także wojsko, zabijając kilkudziesięciu z nich, wielu zaś ciężko raniąc.
To była masakra, bo przecież ci wojskowi i milicjanci musieli brać karabiny w garść, musieli mierzyć do ludzi i musieli pociągać za cyngle, a więc świadomie tych ludzi mordowali. Myśmy z Jurkiem wtedy dużo dyskutowali na temat tego zła, które istnieje. Padła taka propozycja, żeby podczas takiego zebrania w tej auli wyskoczyło coś w rodzaju petardy, czegoś z niewielką ilością materiału wybuchowego np. z farbą lub sadzą, co mogłoby eksplodować na wysokości kilku metrów nad tam zgromadzonymi milicjantami.
– powiedział w jednym z wywiadów Ryszard Kowalczyk, który tłumaczył powody, dla których bracia zdecydowali się wysadzić aulę. Braciom chodziło bardziej o wystraszenie komunistycznych dygnitarzy i ich ośmieszenie. Wybuch, który nastąpił o godzinie 0:40, był spowodowany detonacją trotylu odpalonego za pomocą przewodów elektrycznych. Nikt nie odniósł obrażeń, gdyż Jerzy Kowalczyk – wbrew późniejszym oskarżeniom prokuratorów PRL – dokładnie sprawdził, czy w godzinie detonacji w auli oraz jej pobliżu znajdowały się jakiekolwiek osoby.
Eksplozja zdewastowała aulę, rozsadziła podłogę, wysadziła dach i zniszczyła wnętrze. Na zewnątrz unieruchomiła stację transformatorową, dlatego w najbliższej okolicy zapanowała ciemność. Ponadto w wyniku wybuchu zniszczone zostało archiwum, bufet i część biblioteki.
Książkę o braciach Kowalczykach „Bez świadków obrony”, napisał kilka lat temu Jacek Wegner.