Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Pensja w NSA

Niezwykle gładko opozycja i media postkomunistyczne przeszły do porządku dziennego nad śmiercią sędziego Trybunału Konstytucyjnego prof. Lecha Morawskiego. Nie było najdrobniejszej autorefleksji po miesiącach brutalnej nagonki, jakiej profesor Morawski podlegał.

Jedyne, na co zdobyła się „Gazeta Wyborcza”, to wyłączenie możliwości zamieszczania komentarzy pod informacją o śmierci profesora. Zalew nienawiści pod adresem zmarłego nawet ich poruszył. A przecież ta nienawiść to ich osobisty chów.

Miesiące hejtu na wybitnego prawnika i filozofa, wykładowcę akademickiego i patriotę zebrały wstrząsające żniwo. U ludzi postkomuny nie wywołało to jednak żadnej zmiany postaw. Nowy kandydat na sędziego Trybunału Konstytucyjnego proponowany przez Prawo i Sprawiedliwość na miejsce zmarłego profesora musi więc wykazywać wyjątkową odporność – w tej walce chodzi o zniszczenie.

Kandydatem PiS do Trybunału został Justyn Piskorski, profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, od września zeszłego roku szef Katedry Prawa Kryminalnego. Niemal natychmiast po ogłoszeniu jego kandydatury media totalnej opozycji rozpoczęły pracę, by zdyskredytować naukowca. Nim zostanie się kandydatem PiS, można być wybitnym prawnikiem i uznanym uniwersyteckim wykładowcą. Chwilę po – kandydat ma stać się niewykształconym, nieznanym nikomu oszołomem o skrajnych poglądach. Zadba się też o fotki – zgodnie z zasadami propagandy postkomunistycznych mediów wizerunek musi zostać zdemolowany. Oczy nienawistne, usta zaciśnięte, wykrzywiona twarz – itp., itd. Znamy to dobrze z niejednej już odsłony przemysłu pogardy. Warto to podkreślić – nie chodzi o krytykę, chodzi o zniszczenie. Tak, by utrudnić lub uniemożliwić nowemu sędziemu sprawowanie funkcji. Żeby prowadzić akcję, która toczy się, odkąd PO-PSL straciły dominującą pozycję w Trybunale, i która ma na celu odebranie TK legitymacji do działania. Bo jeśli nie rządzą nim nominaci PO i szerzej: obozu postkomunistycznego, to ma być on ośmieszony, zdelegitymizowany, jednym słowem – ma go nie być.

Jak widać, filozofia ta jest prosta jak filozofia zbója na drodze – nie ma nic wspólnego z poszanowaniem demokracji, sprowadza się zaś do tępej przemocy.

Ale, jak to bywa w filozofii, działania zbójów demaskowane są przez brzęczące monety. I w wypadku sporu o Trybunał Konstytucyjny mamy dwie rzeczywistości – jedną propagandową, w której totalna opozycja i jej media nie uznają wyboru nowych sędziów do TK, nazywając ich sędziami dublerami i domagając się od prezydenta odebrania ślubowania od osób wybranych przez PO-PSL, i drugą, pragmatyczną, w której za oczywiste uznaje się, że uchwały powołujące kandydatów do TK przez PO-PSL w poprzedniej kadencji zostały zmienione przez obecny Sejm i tym samym ich wybór jest unieważniony. Ilustracją tego dualizmu stała się niedawna publikacja „Dziennika Gazety Prawnej”, w której przytoczono odpowiedź Naczelnego Sądu Administracyjnego na pytanie dziennikarki o prof. Romana Hausera orzekającego jako sędzia NSA. Czy skoro jest sędzią NSA, to znaczy, że uznano, iż nie jest on sędzią TK? Jak wiadomo, postkomuna wmawia Polakom, że to trzech wybranych przez PO-PSL ludzi jest sędziami TK i czekają oni tylko na ślubowanie przed prezydentem. Tymczasem okazało się, że prof. Hauser wcale nie czeka, lecz wrócił do NSA (zaraz po przeforsowaniu uchwał przez PO-PSL o jego wyborze zrezygnował z pracy w NSA, bo nie można być jednocześnie i w TK, i w NSA), orzeka jako sędzia oraz kieruje jednym z departamentów. I taka właśnie była odpowiedź rzeczniczki NSA dotycząca faktycznego stanu rzeczy (nie kreowanego przez propagandę w walce politycznej). „(...) Sejm Rzeczpospolitej Polskiej uchwałą z dnia 25 listopada 2015 r. (M.P. poz. 1131) stwierdził, że uchwała Sejmu RP z dnia 8 października 2015 r. w sprawie wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego (dot. Romana Hausera), opublikowana w Monitorze Polskim z dnia 23 października 2015 r. poz. 1038, jest pozbawiona mocy prawnej” – napisała rzeczniczka NSA. Prof. Hauser zarabia w NSA, sędzią TK nie jest, bo Sejm unieważnił uchwałę o jego wyborze. Oczywista oczywistość.

Krzyk postkomuny po tym rozległ się taki, że kolegium NSA zajęło pospiesznie stanowisko, że wypowiadało się wyłącznie na temat statusu sędziego, a nie konfliktu wokół TK. Jednak mleko się rozlało. Wszystkie opowiastki o nielegalności wyboru nowych sędziów, o sędziach dublerach, którzy zajmują podobno nielegalnie miejsce prawowitych sędziów (w tym prof. Hausera), proszę traktować tylko jako teatr i bicie piany. Fakty – pensja w NSA niedoszłego sędziego TK jest takim całkiem konkretnym – kompromitują opozycję tak jak zawsze.

 

 



#NSA #Trybunał Konstytucyjny #postkomunizm #Lech Morawski

Joanna Lichocka