Zła passa Legii wydaje się nie mieć końca. Trener Jacek Magiera dowiedział się właśnie, że nie ma co liczyć na powrót do gry Miroslava Radovicia. Serb będzie musiał przejść operację kolana i na boisku ma pojawić się dopiero wiosną. Radović boryka się z urazem już od zimy.
Na Radovicia czekano w Legii jak na zbawienie. To on miał wypełnić lukę po Vadisie Odjidji-Ofoe. Serb już nie raz pokazywał, że potrafi wziąć odpowiedzialność za drużynę, jest też przywódcą w szatni. Magiera liczył, że pomocnik będzie gotowy na dwumecz z Sheriffem Tiraspol. Chciał go wprowadzić do gry podczas meczu Pucharu Polski w Puławach, jednak szczegółowe badania wykazały, że kolano „Rado” jest w bardzo złym stanie.
- W poniedziałek tak zaplanowałem zajęcia, by wkomponować go w zespół. Myślałem, że w Puławach będzie z nami. Niestety, sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. Miro szybko nie wróci, to będzie długa przerwa. Boli go kolano, najprawdopodobniej potrzebny będzie zabieg - ujawnił szkoleniowiec. - Wiemy, jak ważny „Rado” jest dla zespołu, ale trzeba będzie sobie radzić bez niego - dodał.
Radović, w porozumieniu z Legią, szuka kliniki, w której przejdzie zabieg. - Próbujemy znaleźć najlepsze rozwiązanie - mówi GPC zawodnik. Niezależnie od tego, czy operacja zostanie przeprowadzona w Polsce, czy za granicą, 33-letniego piłkarza czeka dłuższy rozbrat z piłką. Serb nie będzie w stanie pomóc zespołowi w walce o europejskie puchary i ligowe punkty - wiele wskazuje na to, że straci całą rundę jesienną i wznowi treningi dopiero w zimowym okresie przygotowawczym.
Pogłębiony uraz Radovicia to efekt nadmiernej eksploatacji piłkarza w rundzie wiosennej. Serb doznał kontuzji już w trakcie zimowych przygotowań w hiszpańskiej La Mandze, ale zacisnął zęby i grał, bo chciał pomóc drużynie w obronie mistrzowskiego tytułu. Gra z niewyleczonym urazem nie pozwalała mu zaprezentować formy, do jakiej przyzwyczaił kibiców choćby jesienią 2016 roku. Mimo to rozgrywki skończył, mając na koncie 36 meczów, 13 goli i 11 asyst.
Wymuszona absencja Radovicia sprawia, że Magiera musi postawić na inną „dziesiątkę”. Nie będzie to łatwe, bo w drużynie brakuje piłkarza o takiej charakterystyce. Z myślą o grze na tej pozycji sprowadzono z Juventusu Cristiana Pasquato, który jednak na razie prezentuje się słabo. - Potrzebna jest cierpliwość. Robimy wszystko, aby nowi zawodnicy nadrabiali zaległości, ale wszystko trwa - wskazuje „Magic”.