Cywilizacji pojmowanej szeroko – w jej skład wchodzą normy prawa rzymskiego, filozofii greckiej, a także etyki chrześcijańskiej oraz pojęcie moralności w określonych przez tę etykę ramach. Do tej pory byłem przekonany, że granica tak pojmowanej cywilizacji znajduje się na wschodnich rubieżach Polski, niezależnie od tego, w którym miejscu w czasie stuleci nasze geograficzne granice przebiegały.
Ostatnio uświadomiłem sobie jednak, że co rusz pojawiają się w naszej zachodniej tradycji ludzie niejako ciągnący ku azjatycko-bolszewickim „standardom”. Ludzie wyłamujący się z naszego porządku cywilizacyjnego. Problem ten dotyczy nie tylko zachodu Europy. To bowiem, co działo się podczas ostatniego Przystanku Woodstock, pokazuje, że akurat w tym miejscu nasza cywilizacja i jej normy, o których myśleliśmy, że są obowiązujące jak Polska długa i szeroka, nie sięgają. Za to np. Armia Czerwona czy azjatyckie hordy czułyby się w królestwie Jerzego Owsiaka jak w domu.